Przejdź do głównej zawartości

Do roboty!

Czas przejść do konkretów. Jak właściwie zabrać się do porządkowania i minimalizowania? Cóż, zasady są proste. W teorii. W praktyce, przynajmniej na początku, może nie być łatwo, ale jeśli podejdziesz do sprawy z odpowiednim nastawieniem, szybko pokonasz wszelkie przeszkody.

Podstawa to konsekwencja. Czasem trzeba być bezlitosnym, podejmując decyzje o wyrzucaniu. Jeśli wydaje Ci się, że nie podołasz temu zadaniu sam, poproś o pomoc kogoś znajomego, kto jest mniej przywiązany do rzeczy niż Ty. I kto w chwilach zwątpienia będzie powtarzał Ci jak mantrę: „Wyrzuć to! Nie potrzebujesz tego!”.
Na początku najtrudniej jest nabrać dystansu do rzeczy. Jednak im więcej się ich pozbywasz, tym lepiej się z tym czujesz. Uczucie odzyskanej wolności może nawet uderzyć Ci do głowy.
Jeśli tak jak ja doprowadziłeś swoje mieszkanie lub dom do stanu zaawansowanej saturacji, przedarcie się przez pokłady zbędnych przedmiotów może zająć Ci trochę czasu. Cóż, nie od razu Kraków zbudowano, ale nawet najdłuższą podróż trzeba zacząć od pierwszego kroku.

Niezależnie od tego, czy chcesz posprzątać w jednej szufladzie, szafie, pokoju, czy masz duży dom, czy malutkie mieszkanko, podstawy postępowania są takie same. Zaczynamy od całkowitego opróżnienia sprzątanej przestrzeni – np. półki lub szuflady. Wyjmujemy wszystko, układamy dajmy na to na podłodze, opróżnioną półkę przecieramy szmatką. I zabieramy się do sortowania. Bierzemy rzeczy ze stosu i podejmujemy szybkie decyzje. Opcje są trzy: śmietnik, do wydania albo zatrzymujemy. Warto zawczasu przygotować sobie worki lub kartonowe pudła, do których będziemy odkładać rzeczy do wyrzucenia i do wydania.

Najważniejszy jest moment podejmowania decyzji. Trzeba być ze sobą samym bezwzględnie szczerym. I zadać sobie szereg pytań: Czy potrzebuję tej rzeczy? Czy ją lubię? Czy mi się podoba? Kiedy ostatnio jej używałem? Czy jeszcze będę jej używać? Wszystko, czego nie używałeś w ciągu ostatniego roku, kwalifikuje się do pozbycia się. Jeśli masz całą serię jakiegoś rodzaju przedmiotów, zastanów się, czy potrzebujesz aż tak wiele. Przykładowo, czy zamiast 15 kubków do herbaty nie wystarczy Ci po jednym dla każdego członka rodziny. Albo czy naprawdę potrzebujesz aż tylu czarnych podkoszulków?

Nie zapominaj, że to, co posiadasz, to tylko rzeczy. Przedmioty. Nie zabierzesz ich ze sobą do grobu (chyba, że jesteś faraonem…). Nie żałuj ich aż tak bardzo. Zdziwisz się, ale gdy tylko znikną z Twojego pola widzenia, zaczniesz o nich zapominać. I nie będziesz żałować, że już są gdzie indziej. A gdyby przypadkiem (co mało prawdopodobne) zdarzyło Ci się podjąć zbyt pochopną decyzję co do jakiejś cennej rzeczy, przecież w większości przypadków możesz ją sobie odkupić. Jednak to zdarza się bardzo rzadko. Jeśli będziesz ze sobą szczery podczas segregacji, nie powinno się zdarzyć. Mi się nie zdarzyło ani raz. Owszem, zdarzało mi się żałować, że jakiejś rzeczy nie pozbyłam się od razu, bo „przydasię”. Strzeż się przydasiów. Okupują Twoje szafy, zajmują piwnice, tłoczą się pod łóżkami. Zabierają Ci przestrzeń życiową.
Co po segregacji? Rzeczy, co do których jesteś całkowicie przekonany, że powinny zostać, odłóż na ich miejsce. Jeśli w przypadku niektórych przedmiotów byłeś mocno niezdecydowany, czy zostawić je, czy się ich pozbyć, możesz w ostateczności odłożyć je do osobnego pudła, napisać na nim konkretną datę (najlepiej policz sześć miesięcy od dnia, w którym je tam wkładasz), zaklej je szczelnie taśmą i wynieś do garażu lub piwnicy. Albo na pawlacz. Jeśli wyznaczony termin upłynie, a Tobie nie zdarzy się ani raz przypomnieć sobie o rzeczach w tym pudle, pozbądź się go w całości. Wyrzuć, wydaj, spal. Co uznasz za stosowne.

Pozostałe przedmioty dzielą się na dwie kategorie: te, które się jeszcze nadają do użytku, ale nie są potrzebne akurat Tobie, oraz te, których miejsce jest tylko na śmietniku. Co zrobić z tymi ostatnimi, wiadomo. Śmietnik. Od razu. Nie odkładaj tego na potem, nie woź ich w bagażniku samochodu całymi tygodniami, nie potykaj się o nie w przedpokoju. Wyrzuć je od razu. Jeśli tego nie zrobisz, grozi Ci, że zabierzesz się za rozpakowywanie tych worków… Bo tam same skarby najcenniejsze przecież.
A te, które są jeszcze całkiem w porządku? Zastanów się, co możesz z nimi zrobić. Dać komuś albo sprzedać. I nie mów mi, że krępujesz się dawaniem innym używanych rzeczy albo sprzedawaniem na serwisach aukcyjnych (np. Allegro). Nie ma nic złego w tym, że ktoś skorzysta z rzeczy, które Tobie nie są już potrzebne. Przedmiot, który dla Ciebie jest okropnym śmieciem, dla Twojego sąsiada może być bezcennym skarbem. Pomyśl o tym.

Cokolwiek zrobisz z przedmiotami, których się pozbywasz, pamiętaj, że odpowiadasz za swoje rzeczy. I że wyrzucanie na śmietnik to ostateczność. Na śmietniku jest miejsce tylko dla rzeczy zniszczonych i nie dających się naprawić. I nie zapominajmy o recyklingu. W pierwszej kolejności przede wszystkim należy szukać możliwości wykorzystania przedmiotu, któremu „zwracasz wolność”. Szukać nowego właściciela. I dopiero gdy masz pewność, że taki się nie znajdzie, wtedy możesz z czystym sumieniem wyrzucać.
Korzystaj z komisów i możliwości sprzedaży przez Internet, to pozwoli Ci odzyskać chociaż część pieniędzy, które wydałeś kiedyś. Niestety tylko część.

Ja akurat wolę dawać. To duża przyjemność, móc komuś dać coś, co dla mnie nie ma już większej wartości, a dla obdarowanej osoby jest jeszcze całkiem użyteczne. Uśmiech bywa wspaniałą zapłatą  :)

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian