Dzisiaj będzie krótko. Muszę ćwiczyć skracanie notek, bo coś mi nie idzie z zasadą KISS ;)
Wydaje mi się, że nie wyjaśniłam, dlaczego właściwie tak bardzo zależy mi na uproszczeniu garderoby. Być może zastanawiacie się, czemu pozbywam się połowy ubrań z szafy.
Sęk w tym, że aktualnie nie jestem zbyt zadowolona ze swojego stylu. Wydaje mi się niedopracowany i w znacznej części przypadkowy. Chwilami wyglądam jak jakaś uboga krewna...
Dążę zatem do tego, żeby moja szafa stanowiła przemyślaną i spójną całość. Zależy mi na tym, żeby móc bez wielkiego wysiłku na co dzień wyglądać po prostu świetnie.
Uświadomiłam sobie, że do tej pory więcej starań wkładałam w staranny dobór zastawy stołowej niż w skomponowanie garderoby. Zmieniam to więc. I zastanawiam się nad każdą sztuką, każdym ciuszkiem. Zastanawiam się teraz, żeby potem nie musieć o tym myśleć. I po prostu sięgać do szafy, by łatwo i szybko komponować strój każdego dnia.
Czyli ma być prosto i pięknie, a jednocześnie moja garderoba nie ma wymagać wysokiego poziomu konserwacji (dzięki zmniejszeniu liczby elementów). Czy mi się uda? Może nie od razu, ale metodą prób i błędów w końcu osiągnę wymarzony efekt.