Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2010

Lista zakupów do przemyślenia

Grzegorz w ciekawej notce o pozbywaniu się rzeczy wspomniał o bardzo przydatnym a prostym narzędziu. O liście zakupów do przemyślenia. Wprawdzie staram się ograniczyć zakupy, nie znaczy to jednak, że już nigdy niczego nie kupię. Po pierwsze rzeczy w końcu się zużywają, nawet te najtrwalsze. Nasze potrzeby zmieniają się. A czasem po prostu potrzebujemy zmiany. Im mniej mamy rzeczy, tym łatwiej nam zobaczyć, czego nam brakuje. W nadmiarze i chaosie trudno zauważyć brak czy dziedzinę, w której można by wprowadzić ulepszenia. Pozbywamy się, wyrzucamy, ograniczamy, aż w koncu dostrzegamy, że wprawdzie pozbyliśmy się tego, co zbędne, jednak brakuje nam paru potrzebnych i sensownych przedmiotów. Przykładowo po sprzątaniu w szafie doszłam do wniosku, że brakuje mi spódnic. I co wtedy, gdy nachodzi nas myśl, że powinniśmy coś kupić?

Zaraz wracam

Niestety chwilowo musiałam przystopować z działalnością blogerską. Od kilku tygodni klepię nadprogramowe zlecenie (taką małą fuszkę), co w praktyce oznacza, że pracuję na dwa etaty, ten oficjalny i ten domowy. Mało minimalistycznie, wiem, ale minimaliści też muszą z czegoś żyć :) Na szczęście to tylko stan przejściowy, możliwe, że już po tym weekendzie będę miała z głowy, ale może się też okazać, że fuszce urodzi się braciszek lub siostrzyczka i będę mieć zajęcie na kolejne parę tygodni. Na razie goni mnie termin (zwany też martwą linią czyli deadlinem). Jednak nie motywacja finansowa jest w tym przypadku najważniejsza. Zlecenie jest ciekawe, rozwijające, dosyć prestiżowe i będzie pozycją w życiorysie, która może się kiedyś bardzo przydać na drodze do zawodowej niezależności i bycia sobie sterem, żeglarzem i okrętem. To tytułem wyjaśnienia, czemu ostatnio rzadziej piszę. Lista tematów do omówienia wciąż rośnie, pomysłów i spostrzeżeń mam mnóstwo, tylko czasu brak. A czasem po p

Minimalizm a gospodarka

Miałam wrócić dzisiaj do tematu jakości i ceny, ale zrobiło się późno. Napiszę więc tylko parę słów na temat ewentualnego wpływu minimalizmu na gospodarkę. Ten temat przewijał się w komentarzach już kilkukrotnie. Padało pytanie: a co się stanie, kiedy wszyscy przestaną kupować? Bo przecież konsumpcja sprzyja gospodarce, napędza ją, więc jeśli będziemy ograniczać konsumpcję, to cały ten mechanizm zacznie zwalniać, ludzie będą tracić pracę, przemysł stanie itd. Czy faktycznie mamy się czego obawiać?

Co tanie, to drogie

Wspominałam już parę razy, jak bardzo zmienił się mój stosunek do zakupów. Z czego bardzo się cieszę, chociaż mój bank pewnie się już nie cieszy, bo przestał na mnie zarabiać :) Dawniej robiłam zakupy pod wpływem chwili, często na pocieszenie lub dla rozrywki, bez zastanowienia. Najważniejszym kryterium zakupu była dla mnie cena, dlatego uwielbiałam wszelkiego rodzaju promocje i przeceny. Wydawało mi się, że najfajniej jest, kiedy wychodzisz ze sklepu z naręczem toreb i pakunków, prawie jak w jakimś amerykańskim filmie. Rzadko zastanawiałam się nad kwestią jakości kupowanych rzeczy. Ważna była niska cena. Tłumaczyłam sobie, że nie warto kupować drogich rzeczy, skoro można mieć to samo (...!) za połowę, jedną trzecią czy jedną dziesiątą ceny.

Raport w sprawie snu

Przyszedł czas zdać Wam sprawę z tego, jak mi idzie z realizacją planu wysypiania. Pamiętacie, na początku roku obiecałam sobie, że będę poświęcać więcej czasu na sen. Pisałam o tym tutaj oraz tutaj . Na początku były pewne trudności. Po pierwsze tak samo jako po zmianie czasu, organizm potrzebował około tygodnia na przyzwyczajenie się do chodzenia spać o godzinę wcześniej. Poza tym budziłam się przed budzikiem, niewyspana, ale zestresowana, że zaspałam. Jednak powoli to minęło, teraz przesypiam całe 7 godzin bez problemów i wybudzeń, zasypiam od razu, a rano znowu jak dawniej nie chce mi się wstać (to przez brak światła...).

Minimalizm wciąga

Wszystko przez Leo Babautę, znowu. Zajrzałam dzisiaj na jeden z jego blogów http://mnmlist.com/ , przeczytałam krótką notkę o książkach , spojrzałam na swój regał... i stwierdziłam, że wciąż mam ich zbyt wiele. Pomimo kilkukrotnej selekcji jest ich jeszcze sporo. Po ostatnim przeglądzie księgozbioru wydawało mi się, że bardziej go zminimalizować już nie jestem w stanie. A jednak... Leo ma dość radykalne podejście, rasowo minimalistyczne. Twierdzi, że ma zamiar pozbyć się wszystkich książek, których nie ma zamiaru przeczytać w ciągu najbliższych 6 miesięcy. Nie posunę się aż tak daleko (jeszcze nie teraz). Jednak zostawiłam sobie sporo pozycji, które są ciekawe, a jeszcze nie miałam czasu ich przeczytać. Plan jest taki, żeby sukcesywnie się nimi zająć, nie pożyczać na razie niczego od znajomych. I po przeczytaniu wysyłać je w świat - oddawać do biblioteki, znajomym, rodzinie, uwalniać przez  bookcrossing  ... Jest tyle opcji. Część może nawet uda mi się sprzedać? Chcę, ż