Przejdź do głównej zawartości

Minimalizm wciąga

Wszystko przez Leo Babautę, znowu. Zajrzałam dzisiaj na jeden z jego blogów http://mnmlist.com/, przeczytałam krótką notkę o książkach , spojrzałam na swój regał... i stwierdziłam, że wciąż mam ich zbyt wiele. Pomimo kilkukrotnej selekcji jest ich jeszcze sporo. Po ostatnim przeglądzie księgozbioru wydawało mi się, że bardziej go zminimalizować już nie jestem w stanie. A jednak...

Leo ma dość radykalne podejście, rasowo minimalistyczne. Twierdzi, że ma zamiar pozbyć się wszystkich książek, których nie ma zamiaru przeczytać w ciągu najbliższych 6 miesięcy. Nie posunę się aż tak daleko (jeszcze nie teraz). Jednak zostawiłam sobie sporo pozycji, które są ciekawe, a jeszcze nie miałam czasu ich przeczytać. Plan jest taki, żeby sukcesywnie się nimi zająć, nie pożyczać na razie niczego od znajomych. I po przeczytaniu wysyłać je w świat - oddawać do biblioteki, znajomym, rodzinie, uwalniać przez bookcrossing ... Jest tyle opcji. Część może nawet uda mi się sprzedać?

Chcę, żeby na półkach pozostały tylko te książki, których potrzebuję do pracy i te, które kocham i często do nich wracam. Ulubione powieści ukochanych autorów, trochę wierszy. Książki kucharskie, z których faktycznie korzystam.

Cała reszta to zbędny balast.

Minimalizowanie bardzo wciąga, przez to uczucie wolności, które daje. A im więcej w moim życiu i otoczeniu mam miejsca, tym szerzej rozprostowuję skrzydła :) 

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian