Przy okazji wczorajszej celebracji Dnia Kobiet naszła mnie pewna refleksja. Stąd ta notka, która jest przede wszystkim zaproszeniem do wyrażenia opinii.
Otóż do tej pory nie wiązałam raczej kwestii stosunku do rzeczy, konsumpcji i posiadania z płcią.
Wprawdzie nieco zastanawiało mnie, że częściej o minimalizmie czy pozbywaniu się rzeczy piszą mężczyźni. Nawet narzekałam swego czasu, że brakowało mi materiałów o kobiecym spojrzeniu na tę sprawę. Jednak z czasem natrafiałam także na ciekawe strony autorstwa kobiet. No i oczywiście jest jeszcze „Sztuka prostoty” D. Loreau... Uznałam więc, że minimalizm dotyczy cżłowieka jako takiego, a nie konkretnie danej płci.
Niedawno uderzył mnie komentarz do cytowanej już notki z blogu Grzegorza. Przemek, komentując wysiłki Autora zmierzające do zmniejszenia stanu posiadania do 100 rzeczy, stwierdził: „Póki co mam jedną negatywną myśl w tym temacie: przyjdzie kobieta i wszystko wróci do “normy”. Fingers crossed…”. W pierwszym odruchu obruszyłam się. Znowu seksizm i szowinizm! Uporządkowany świat mężczyzn i kobieta jako źródło chaosu i dezorganizacji, jasne. Po chwili zadałam sobie jednak pytanie, a może coś w tym jest? Jakiś okruch prawdy, jak to czasem bywa ze stereotypami? Może my, kobiety, jednak w jakiś sposób zasłużyłyśmy sobie na taką opinię?
Nie lubię uogólnień i staram się unikać stwierdzeń, że „wszyscy faceci to...” albo „to typowo kobieca cecha”. Owszem niektóre cechy czy zdolności statystycznie na pewno częściej przytrafiają się jednej płci, ale to nie znaczy, że druga ma być ich całkowicie pozbawiona. Nawet jeśli 75% znanych nam osób odpowiada jakiejś prawidłowości, zawsze znajdzie się te 25%, które będzie jej zaprzeczać .
Lecz właśnie tak powstają stereotypy. Wynikają z naturalnej dla człowieka tendencji do szufladkowania i upraszczania, niechęci do przyglądania się poszczególnym, jednostkowym przypadkom. Zapominamy o tych 25%, które nie odpowiadają ogólnemu wyobrażeniu i wrzucamy wszystkich do jednego worka. Tak jest łatwiej po prostu.
Wiele też zależy od osobistych doświadczeń, od osób, które znamy osobiście, i posiadanych przez nie cech.
Jak to więc jest ze stosunkiem do rzeczy i płcią? Czy w ogóle można mówić o jakimkolwiek związku? Przecież zakupoholicy i maniacy konsumpcji bywają po obu stronach. Minimaliści też. Znam zarówno mężczyzn-chomiki, jak i kobiety, które mają znikomą ilość rzeczy i wstręt do zakupów.
Napiszcie proszę o Waszych własnych obserwacjach. Nie sądzę, żebyśmy doszli tu obiektywnych wniosków, czy w ogóle do jednoznacznych stwierdzeń, ale ciekawa jestem Waszych opinii. Tej statystyki właśnie. Nie bójcie się subiektywnego spojrzenia, obiecuję, że nie nazwę nikogo „męską szowinistyczną świnią” ;)