W ostatnim wpisie zastanawiałam się nad ewentualnością podjęcia rocznego postu konsumpcyjnego. Po głębszym przemyśleniu tej kwestii, a także dzięki cennym uwagom PT Czytelników :), doszłam do wniosku, że jednak tego wyzwania nie podejmę. Po pierwsze i najważniejsze, wprawdzie takie doświadczenie jest wykonalne i wiem, że mogłabym mu podołać, wiele by ono w moich zwyczajach konsumpcyjnych nie zmieniło. Już od dawna nie jestem zakupoholiczką, teraz czasem nawet zdarza mi się przesadzać w drugą stronę, zwlekać z zakupem potrzebnych rzeczy, by mieć pewność, że są naprawdę potrzebne. Na pewno mogłabym przekonać się, że są jeszcze w moim życiu obszary, które można uprościć, a potrzeby ograniczyć. O tym mogę jednak przekonać się bez uciekania się do tak radykalnych rozwiązań.
Po słonecznej stronie życia