Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2010

Po zastanowieniu - jednak nie

W ostatnim wpisie zastanawiałam się nad ewentualnością podjęcia rocznego postu konsumpcyjnego. Po głębszym przemyśleniu tej kwestii, a także dzięki cennym uwagom PT Czytelników :), doszłam do wniosku, że jednak tego wyzwania nie podejmę. Po pierwsze i najważniejsze, wprawdzie takie doświadczenie jest wykonalne i wiem, że mogłabym mu podołać, wiele by ono w moich zwyczajach konsumpcyjnych nie zmieniło. Już od dawna nie jestem zakupoholiczką, teraz czasem nawet zdarza mi się przesadzać w drugą stronę, zwlekać z zakupem potrzebnych rzeczy, by mieć pewność, że są naprawdę potrzebne. Na pewno mogłabym przekonać się, że są jeszcze w moim życiu obszary, które można uprościć, a potrzeby ograniczyć. O tym mogę jednak przekonać się bez uciekania się do tak radykalnych rozwiązań.

Rok bez zakupów

Zaczęło się od blogu kulinarnego White Plate. Autorka Liska zachęcała do przeżycia tygodnia bez zakupów spożywczych , co miało służyć zużywaniu zapasów oraz bardziej kreatywnemu ich wykorzystywaniu. Pomysł to bardzo dobry, bo przecież czasem zdarza się, że zamiast zużywać zawartość lodówki, szafek i zamrażarki, z rozpędu wciąż coś dokupujemy. Akcja spotkała się z zainteresowaniem czytelników, kilku blogerów i blogerek nawet do niej się przyłączyło. Zużywanie domowych zasobów spożywczych i racjonalne planowanie zakupów weszło mi już w krew, jeśli nawet chwilo lodówka wydaje się zbyt pełna, przeczekuję z dokupywaniem czegokolwiek aż trochę opustoszeje. Czyli takie tygodnie bez zakupów zdarzają mi się spontanicznie od czasu do czasu. Lecz pomyślałam: a może by tak pójść dalej? Gdyby nie kupować przez rok? Taki konsumpcyjny post?

Woda i szare mydło

Prawdopodobnie pierwsze skojarzenie z hasłem „minimalizm w kosmetyce” to właśnie taka zgrzebna wizja: pielęgnacja ograniczona do wody i mydła oraz brak makijażu. Cóż, to raczej skrajne podejście, możliwe do zastosowania, ale niezbyt kuszące.  Jak wiadomo, w minimalizmie nie chodzi o to, żeby nie mieć nic, tylko o to, żeby mieć tyle, ile potrzeba. Ani więcej, ani mniej. Co w praktyce oznacza, że w przypadku każdej kobiety ilość zabiegów i produktów kosmetycznych koniecznych do uzyskania zadowalającego efektu higieniczno-estetycznego będzie inna.

Lato w mieście

Przerwa w blogowaniu nieco się przedłużyła. Ostatnie tygodnie upływają mi pod znakiem bardzo intensywnej pracy, musiałam więc zrezygnować z wielu innych ważnych spraw (między innymi z ćwiczeń oraz blogowania). Największą część zadania mam już za sobą, powoli więc będę wracać do normalnego trybu zajęć. Jednak lato, niedosyć, że w mieście, to jeszcze na dodatek będzie pracowite. Powyższe okoliczności przyniosą jedną korzyść: są nieustannym ćwiczeniem z efektywnego zarządzania czasem.