Przejdź do głównej zawartości

Le relookage. Podstawy szafy.

Jak pisałam wcześniej, pracuję nad koncepcją własnej „garderoby w pigułce”. Potrzebuję szafy składającej się z rozsądnej ilości doskonale dobranych do siebie ubrań, które będzie można z łatwością i szybko komponować w eleganckie zestawy. Pozbyłam się już wszystkich nienoszonych ubrań, źle dobranych, za małych, za dużych, różnych szalonych i nieprzemyślanych do końca zakupów, zajmujących jedynie cenne miejsce na wieszaku. Teraz czeka mnie praca u podstaw.

Kilka części mojej garderoby ma się bardzo dobrze: dział sportowo-turystyczny jest świetnie zaopatrzony, głównie dlatego, że zakupy do niego robiłam w ciągu kilku ostatnich lat, czyli już  w czasach po zmianie filozofii zakupów. Sekcja bielizny wręcz modelowa (z tych samych powodów). Odzież wierzchnia też całkiem sensowna, być może dlatego, że to zwykle bardziej kosztowne zakupy, wymagają więc dłuższego zastanowienia. Pozostała do uzupełnienia sekcja ubrań na co dzień (do pracy) i od święta.
Jak zabrałam się do realizacji takiego zadania? Metodycznie i po kolei.
  • Zaczęłam od oceny swojej figury, należy ocenić jej mocne i słabe strony. Przeglądamy się w dużym lustrze, dobrze zrobić sobie zdjęcie całej sylwetki, najlepiej w bieliźnie lub kostiumie kąpielowym. Zapytaj bliską Ci i życzliwą osobę, którą część Twojej sylwetki uważa za najładniejszą. Zapomnij o własnych przekonaniach i kompleksach, możesz mieć spaczony obraz samej siebie. Spróbuj spojrzeć na siebie oczami innych. I dla odmiany zamiast skupiać się na ukrywaniu swoich niedoskonałości, zacznij podkreślać swoje atuty. Częsty błąd popełniany przez kobiety to ograniczanie się do skrzętnego zakrywania swoich słabych punktów, co kończy się na chodzeniu w worku, pod którym skutecznie giną także te atrakcyjne części ciała. Spróbuj zmienić strategię. 
  • Absolutna podstawa: dobrze dobrana bielizna, zwłaszcza stanik. Odsyłam do lektury stosownych forów (Lobby Biuściastych), to zbyt obszerny temat, by tutaj go poruszać. Powiem tylko tyle, odpowiednio dobrany stanik potrafi zmienić życie ;)  
  • Ustalamy kolorystykę. Ponieważ zależy mi na prostej, minimalistycznej garderobie, pozostanę przy ograniczonej palecie kolorów. Takie są zresztą też moje upodobania. Moje kolory bazowe to czarny, ciemnoszary, granatowy, biały, kremowy, natomiast kolory akcentowe (taki znak rozpoznawczy), to czerwień i wściekły róż (lubię, nic na to nie poradzę...). 
  • Oceniamy potrzeby. Zależą od trybu życia. Mój przypadek to praca biurowa, brak kontaktu z klientem, więc nie ma też żadnego kodu odzieżowego. W pracy mogę wyglądać jak mi się podoba, byle było schludnie. Poza pracą: dzieci brak, życie towarzyskie niezbyt intensywne. Czyli właściwie brak większych ograniczeń.
  • Upodobania: prostota i klasyczna elegancja. Słabość do czerwonych dodatków i wysokich obcasów. Lekka obojętność na trendy. Moda obchodzi mnie tylko w dziedzinie obuwia, mam też głębokie przekonanie, że doborem butów można zarówno zniszczyć, jak i zbudować kreację. 
I tyle założeń. A konkrety? Poniżej lista podstaw mojej szafy. Zaznaczam, że bynajmniej nie ma to być „lista rzeczy, które każda minimalistka mieć w szafie powinna”. Każda dziewczyna powinna mieć w szafie to, co najlepsze dla niej, cudze listy mogą być tylko źródłem inspiracji, a nie wytycznych.
  1. Kostium ze spódnicą. 
  2. Spódnica ołówkowa. 
  3. Dżinsy, proste, granatowe. 
  4. Mała czarna w kilku wersjach (letnia, jesienno-zimowa, wieczorowa).
  5. Proste spodnie z kantem, czarne lub ciemnoszare.
  6. Marynarka/żakiet.
  7. Sukienki różne. Niegdyś znienawidzony element garderoby, od niedawna uwielbiany, bo nie dość, że uniwersalny, to wygodny i może uczynić cuda z figurą. 
  8. Spódnica dżinsowa, wąska.
  9. Bluzki koszulowe, czarna i biała.
  10. Podkoszulki z długim i krótkim rękawem, czarne i białe.
  11. Koszulki na ramiączkach (z wbudowanym stanikiem), również biała i czarna.
  12. Kardigan.
  13. Sweter kaszmirowy, ciemnoszary lub czarny.
  14. Tunika lub długi sweter do noszenia z legginsami.
  15. Bardziej fantazyjna bluzeczka oraz ekstrawagancki sweter jako góra na mniej zobowiązujące wieczorowe wyjścia (jedwab, coś przejrzystego, ażurowego itp.).
  16. Okrycia wierzchnie: płaszczyk typu trencz, płaszcz zimowy...
  17. Oraz cała reszta: apaszki, biżuteria, obuwie. To ta dziedzina, gdzie można trochę bardziej poszaleć, bo właśnie dodatki i buty służą do ożywiania i urozmaicania bazy. 
I tyle. Oczywiście to nie jest lista zamknięta, tylko ogólny zarys. Mogą wystąpić jakieś wahania co do ilości poszczególnych elementów, być może dwa kardigany lub trzy, może więcej spódnic czy spodni. To nieważne, liczy się zamysł.


Inspirujący przykład takiego minizestawu ubrań do zestawiania można znaleźć w tym wpisie na blogu Gwyneth Paltrow. Brakuje mi w nim akcentów kolorystycznych, ale sama idea bardzo mi się podoba.

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian