Dzięki jednemu z komentarzy do poprzedniego wpisu uświadomiłam sobie, że skupiając się na opisywaniu różnych praktycznych aspektów upraszczania życia, zapomniałam napisać, dlaczego tak bardzo mi na tym zależy. Nie chciałabym żebyście nabrali przekonania, że minimalizuję dla samego minimalizowania, że ważne jest dla mnie tylko to, żeby posiadać jak najmniej.
Jedną z najważniejszych przyczyn, dla których weszłam na tę ścieżkę, był brak czasu. Żyłam w ciągłym pośpiechu, zobowiązań i zajęć przybywało, a ja byłam coraz bardziej sfrustrowana. I dlatego posłuchałam rady Leo Babauty i wypisałam sobie na kartce kilka osobistych priorytetów i stopniowo eliminowałam wszystkie sprawy i zobowiązania, które z tymi priorytetami nie miały nic wspólnego.
Jak we wspomnianym komentarzu zauważyła eska18.live, czas stał się obecnie towarem luksusowym. Wszyscy, począwszy już od dzieciaków, a skończywszy na emerytach (wiem, co mówię, moi Rodzice wydają się być najbardziej zajętymi ludźmi świata), żyją w biegu, w ciągłym pośpiechu. Luksusem jest więc czas, który można poświęcić najbliższym, dzieciom, przyjaciołom, sąsiadom, samemu sobie, na rozwijanie zainteresowań, na spełnianie marzeń, na wakacje i odpoczynek.
Nigdy nie lubiłam pośpiechu i zawsze starałam się cieszyć każdą chwilą życia, celebrować każdy dzień, jakby miał być ostatnim. Nadal tak jest. Nie chcę żyć w biegu. Spędziłam trochę czasu w różnych krajach regionu Morza Śródziemnego i urzekła mnie wspólna dla tamtego obszaru kulturowego filozofia życia. Na luzie, spokojnie, bez pośpiechu. Początkowo „mañanismo” irytowało, ale z czasem pokazało swoją ukrytą wartość. Życie, w którym jest czas dla rodziny i przyjaciół, czas na celebrowanie wspólnych posiłków, na przyglądanie się światu, na wieczorny spacer. Niestety, tam świat też coraz bardziej przyspiesza (polecam tekst o „spolakowanych” mieszkańcach Włoch). Jednak nadal w tych krajach ceni się prostotę, życie nieraz skromne, lecz szczęśliwe. Zazdrościłam Południowcom tego podejścia, wydawało mi się, że to wyłączna zasługa łagodniejszego klimatu, ale teraz wiem, że nie ma co zrzucać wyłącznej winy na klimat, nad Bałtykiem też można wolniej żyć. To kwestia priorytetów i wyborów. Eliminacji i decyzji.
Minimalizm jest więc dla mnie sposobem na życie w luksusie, luksusie dysponowania swoim czasem.
Bardzo cenię sobie moje obecne miejsce pracy z wielu względów, ale też między innymi dlatego, że mogę sama decydować, o której zaczynam i kończę pracę, tzn. muszę przepracować 8 godzin dziennie, ale może to być zarówno 7-15, jak i 10-18. Zwykle wybieram wariant jak najwcześniejszy, bo pozwala mi on na cieszenie się życiem przez całe popołudnie. Ciężko byłoby mi podjąć nawet lepiej płatne zajęcie, gdzie wymagano by ode mnie pracy wg słynnego modelu 9-17. Co można jeszcze zrobić z dniem, gdy wraca się do domu po osiemnastej? Wiem, że wielu ludzi musi tak funkcjonować, ale dla mnie to niewyobrażalne.
Nie chciałabym mieć także wielkiego domu z rozległym ogrodem czy też przestronnego mieszkania, jeśli wymagałoby to podejmowania dodatkowych zajęć w celu spłacenia kredytu i ciągłej walki o czas na sprzątanie, koszenie trawnika oraz wycieranie kurzu.
Najważniejsze jest dla mnie, by mieć czas dla Męża, Rodziców, Siostry oraz przyjaciół. I czas na poranny rytuał śniadania i picia kawy przed wyjściem do pracy (a nie w biurze przed komputerem). Na zachwycanie się przyrodą, zachodami słońca, trawką, która rośnie, muchomorkiem pośród mchu. Na chodzenie do kina. Czytanie książek. Słuchanie muzyki. Na kręcenie mazideł (o mazidłach jeszcze będzie kiedyś). Na przytulanie kotów. Na powolne smakowanie czekoladowej trufli. Na pieczenie chleba. Na gotowanie dla przyjaciół. Na przyglądanie się światu. Na marzenia. Na ich spełnianie.
Pozostaje mi tylko zacytować Annę Marię Jopek:
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat ja wysiadamNa pierwszej stacji teraz tu!Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat bo wysiadamPrzez życie nie chce gnać bez tchuJak w kołowrotku bezwolnie się kręcęGubiąc wątek i dniA jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!A życie przecież po to jest żeby pożyćBy spytać siebie: mieć czy byćA życie przecież po to jest żeby pożyćNim w kołowrotku pęknie nićNiech ktoś zatrzyma wreszcie świat ja wysiadamNa pierwszej stacji teraz tu!Już nie chce z nikim ścigać się z sił opadamPrzez życie nie chce gnać bez tchuBędę tracić czas szukać dobrych gwiazdGapić się na dziury w niebieJak najdłużej kochać ciebieNa to nie szkoda mi zmierzchów porankówNi nocy dni...