Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2010

Minimalista i chomik w jednym stali domu

Często spotykam się z pytaniem: jak poradzić sobie, gdy nasz życiowy partner nie jest przekonany do minimalizmu, nie chce upraszczać swojego życia ani pozbywać się zbędnych rzeczy, lubi gromadzić przedmioty? Czy możliwe jest szczęśliwe życie w takim układzie? Powiem krótko: zdecydowanie tak. Co jest kluczem do rozwiązania tego problemu? Odpowiedź może wydać się banalnie prosta: to samo, co decyduje o powodzeniu związku w innych przypadkach ewentualnych różnic czy konfliktów: wzajemny szacunek, tolerancja, komunikacja, sztuka kompromisu, cierpliwość. Z drugiej strony, sprawa jest prosta tylko w teorii, w rzeczywistości wymaga sporo pracy i dobrej woli z obu stron.

Strach i poczucie winy

Dzisiejszy wpis powstał niejako na zamówienie, w odpowiedzi na jeden z komentarzy pod wczorajszą notatką o Waldenie. Uznałam, że temat jest zbyt obszerny na to, by poruszyć go tylko w komentarzu, tym bardziej, że jak wiem, takie wątpliwości trawią nie tylko Kasię. Wprawdzie taka tematyka już się tu i ówdzie w blogu pojawiała, chociaż nie w obrębie jednego wpisu, ale myślę, że warto bliżej przyjrzeć się tej kwestii. Chodzi o to, jak poradzić sobie z wewnętrznymi oporami przed wyrzucaniem i pozbywaniem się rzeczy.

Walden czyli życie w lesie. Recenzja bardzo subiektywna.

Nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie Leo Babauta, który polecał ją jako lekturę obowiązkową dla minimalisty. Wprawdzie „Walden czyli życie w lesie” autorstwa Henry'ego Davida Thoreau to jedno z ważniejszych dzieł literatury amerykańskiej XIX wieku, lecz wcześniej nie słyszałam o jej istnieniu ani nie zdawałam sobie sprawy z tego, że była ona źródłem inspiracji dla przedstawicieli wielu pokoleń Amerykanów. Nigdy jednak nie jest za późno na naukę, postanowiłam zmierzyć się z tym liczącym już sobie półtora wieku zbiorem tekstów.

Chianti, espresso i spełnione marzenie (a nawet dwa)

Chwilę mnie tu nie było. Jestem Wam winna wyjaśnienie, co zajmowało mnie w międzyczasie, a dobrze się składa, bo przecież obiecywałam, że będę pisać więcej o tych rzeczach, które zaprzątają mnie poza nieustannym upraszczaniem.Czyli o tych wszystkich sprawach, dla których robię sobie miejsce w życiu, bo są dla mnie ważne. Znikłam, ponieważ pojechałam do Florencji spełniać jedno z największych marzeń mojego życia. O tym, co to za marzenie, powiem na koniec.