Nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie Leo Babauta, który polecał ją jako lekturę obowiązkową dla minimalisty. Wprawdzie „Walden czyli życie w lesie” autorstwa Henry'ego Davida Thoreau to jedno z ważniejszych dzieł literatury amerykańskiej XIX wieku, lecz wcześniej nie słyszałam o jej istnieniu ani nie zdawałam sobie sprawy z tego, że była ona źródłem inspiracji dla przedstawicieli wielu pokoleń Amerykanów.
Nigdy jednak nie jest za późno na naukę, postanowiłam zmierzyć się z tym liczącym już sobie półtora wieku zbiorem tekstów.
Eseje te stanowią opis pobytu Thoreau nad stawem Walden w okolicach Concord w stanie Massachussets. Zbudował sobie chatę i spędził tam dwa lata, ciesząc się bliskim kontaktem z przyrodą, którą bardzo kochał. Trzeba mieć jednak świadomość, że przez te dwa lata utrzymywał kontakty ze światem, regularnie odwiedzał pobliskie miasteczko, bywał w domach rodziny i przyjaciół, więc jego odosobnienie było tylko częściowe. Jednakże jako samotnik i ekscentryk, który nie lubił podróży ani licznego towarzystwa, czerpał z tego pobytu wiele radości.
Opowieść jest wielowarstwowa: jej podstawa to rzeczowy opis praktycznej strony życia nad Walden, pełen nieraz bardzo drobiazgowych opisów: procesu wyboru miejsca, budowania chaty, uprawy ziemi, poławiania ryb, sposobu odżywiania, spędzania czasu. To wszystko okraszone takimi detalami, jak ceny (z wyliczeniami co do centa) i rozliczenia budżetu autora. Wydaje się, że przedstawiając tak szczegółowo i obrazowo swoje życie nad stawem, Thoreau jakby chciał dostarczyć czytelnikowi rodzaj poradnika, w nadziei, że może znajdzie naśladowców.
Pozostałe warstwy to rozważania natury socjologicznej i ekonomicznej. A przede wszystkim to pochwała samotności i nieustanne zachęcanie do życia w prostocie, do minimalizmu, do maksymalnego ograniczania swoich potrzeb. Autor jest zdania, że ludzie niepotrzebnie komplikują sobie życie, zabiegając o zaspokajanie potrzeb innych, niż najbardziej podstawowe (wg. jego słów: „żywność, schronienie, odzież i opał”). Twierdzi, że „większość luksusów i tak zwanych wygód życiowych jest nie tylko zbędna, lecz stanowi niewątpliwie przeszkodę w rozwoju duchowym ludzkości”.
Dawno żadna lektura tak mnie nie zmęczyła i nie wzbudziła tak mieszanych uczuć. Balansowałam od zachwytu i podziwu do irytacji i znudzenia. Być może to kwestia wiekowości dzieła (ale przecież nieraz o wiele starsze utwory czyta się bez znużenia...), a może po prostu stylu. Bardzo podobały mi się wszystkie opisy praktycznej strony życia nad stawem i naprawdę niezwykłe, drobiazgowe obrazy przyrody (przydługawe jednak). Zamieszkanie nad stawem pośród lasu było dla autora rodzajem próby, sposobem na lepsze poznanie siebie, zajmował się pracą fizyczną, ale miał też sporo czasu na lektury i rozmyślania, dlatego też książka ta jest kopalnią trafnych spostrzeżeń i złotych myśli, ważnych prawd. Lecz z drugiej strony...
Jest nudna. Straszliwie nudna. Dłuży się i ciągnie. Thoreau bez wątpienia był ciekawym człowiekiem i miał naprawdę mnóstwo do powiedzenia, ale ten sposób prowadzenia narracji dla współczesnego nam czytelnika jest trudny do strawienia. Irytowało mnie, że rozpoczęta myśl nagle gdzieś się urywa, by już nie powrócić. Inne znowu wciąż powracają... Bycie myślicielem nie zawsze równa się byciu dobrym pisarzem.
Poza tym wyraźnie widać, że Thoreau nie lubił ludzi, że od nich stronił. Widać brak dogłębnego zrozumienia natury człowieka, za to jest sporo krytyki. Jest miłość do natury, ale nie ma miłości do świata. Dla mnie to było największą przeszkodą do polubienia tej książki.
Czy polecałabym tę lekturę? Ależ oczywiście. Mimo nudnej formy książka broni się treścią. Nie pozostanie moją ulubioną, ale cieszę się, że udało mi się przez nią przebrnąć. Zapisała się w mojej pamięci. Lecz jestem pewna, że nie byłaby w stanie przekonać mnie do życia w prostocie, gdybym już nie wierzyła w sens takiego sposobu myślenia.
Na koniec odsyłam Was do wpisu Mateusza Marcola Walden idzie pod lupę. Mateusz zebrał kilka ciekawych cytatów z Waldena, nie będę ich tu kopiować.
P.S. Ten wpis jest inauguracją nowej kategorii w moim blogu, prezentacji i recenzji różnych utworów, które mogą być ciekawe z punktu widzenia minimalistów i zwolenników prostoty.
Walden natomiast, zgodnie z obietnicą, wędruje do autorki blogu Efekt Halo. Z opóźnieniem, ale chciałam jeszcze opisać tę książkę, zanim się z nią rozstanę.