Przejdź do głównej zawartości

Minimalistyczne święta - opowieść eski18

Z blogu Fabulissime
Opowiada eska18:
Ja w zasadzie nie lubię i nie lubiłam Świat Bożego Narodzenia. Patrząc wstecz, chyba raziło mnie to, że są zbyt konsumpcyjne. Osiem lat temu postanowiłam osobiście organizować Święta dla całej rodziny - ale na swoich zasadach ( minimalistycznych oczywiście :)). O podstawowych zasadach tj. choinka "odnawialna" tj. mała, w doniczce do zasadzenia, jedzenia tyle ile faktycznie możemy zjeść itd. nie będę się rozpisywać. Ważniejsze jest dla mnie coś, co nazywam "Duchem Bożego Narodzenia " a co uosabia idea wzajemnego obdarowywania się i dzielenia ( specjalnie nie używam słowa prezenty ).
Tropiąc owego Ducha, wprowadziłam dwa nowe zwyczaje. Pierwszy wzięłam od swojej starszej koleżanki Helenki -matki czworga dzieci a babci chyba z ośmiorga wnucząt. Z domownikami wspólnie piekła pierniczki, które potem rozdawała reszcie rodziny. Wzięłam przepis ( prosty i udaje się zawsze ) 
i nazwałam je "pierniczki miłości". Na początku grudnia w grupie znajomych, rodziny, ich dzieci, a nawet zwierząt :) wspólnie pieczemy i ozdabiamy olbrzymie ilości małych pierniczków. Każdy bierze swoją część - ale nie tylko po to by je skonsumować, część powinien przekazać dalej. Jest to wspaniały sposób, aby uhonorować w naszym życiu część bliskich nam osób, wobec których zwykle "Wesołych Świąt " nie jest wystarczający, a inny prezent byłby zbyt krępujący lub zmuszający do odwzajemnienia. Może to być sąsiad, który pomaga przy wniesieniu zakupów, miły współpracownik, dalszy członek rodziny z którym nie utrzymujemy w zasadzie kontaktów itd.

 
Drugi zwyczaj jest prostszy .W czasie kolacji wigilijnej każdy opowiada najważniejszą, najszczęśliwszą chwilę, dzień, zdarzenie z ostatniego roku. Dzieli się tym, co było najpiękniejsze w jego życiu i dlaczego. W praktyce dzięki temu kolacja wigilijna jest inna niż wszystkie, nie brakuje mądrych tematów do rozmów, a drugiej strony pozwala członkom rodziny bliżej się poznać i zrozumieć. Dodaję, że od dawna, z uwagi na różną kondycję finansową członków rodziny obowiązuje zasada, że prezenty ( materialne ) dorosłym kupuje się w kwocie około 20 zł. Jest to możliwe, ale wymaga zastanowienia się. Pozdrawiam serdecznie. 
eska18
 
[Oto przepis na „pierniczki miłości”, autorstwa eski:

Przepis jest z jakiejś starej gazety z lat 80-tych. Zmieniam czasami trochę proporcje -zawsze się udają.

 
Składniki :1 kg mąki pszennej,3 jaja,25 dkg miodu, 25 dkg cukru, kostka margaryny ( ja daję masło -trzeba pamiętać jednak, że kiedyś kostki były większe), łyżeczka amoniaku lub łyżeczka sody, czubata łyżeczka kakao, plaster smalcu (ja daję 1/3 kostki) przyprawy korzenne ( dają przyprawę do piernika, jedną lub dwie, oraz inne, według uznania- mielony kardamon, imbir itd).

 
 W rondelku stopić masło -dodać cukier, miód, przyprawy, kakao. Wymieszać. Ostudzić. Potem dołączyć amoniak lub sodę rozpuszczoną w wodzie, jajka i mąkę. Ciasto rozwałkowywać, wykrawać foremkami - piec w średnio nagrzanym piekarniku ( ja około180 stopni C).Upieczone pierniczki polukrować i ozdobić. Przechowywać w zamykanym naczyniu z kromką czarnego chleba.]

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian