Przejdź do głównej zawartości

Minimalizm a ekologia

Powoli wracam. Z pozoru niewinne przeziębienie okazało się paskudną infekcją zatok, ale na szczęście sytuację udało się wstępnie opanować i mam się coraz lepiej. Bardzo gorąco dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa, życzenia zdrowia i liczne głosy w dyskusji na temat dbania o urodę. Wszystkie przeczytałam, choć nie byłam w stanie od razu zareagować. Wykorzystam je wkrótce, zgodnie z obietnicą, na razie jeszcze z powodu osłabienia ciała i umysłu nie czuję się gotowa do napisania czegokolwiek, co będzie miało ręce, nogi i całą resztę. 


Pozwolę więc sobie skorzystać z pomocy Koleżanki Blogerki. Zapraszam do lektury gościnnego wpisu Olgi, autorki blogu Ekomania czyli czemu tak, a nie inaczej. Poprosiłam ją o napisanie kilku słów o związkach minimalizmu z ekologią. Wprawdzie sama ekolożką nie jestem, lecz staram się wdrażać w codziennym życiu różne sposoby na ograniczenie negatywnego wpływu swoich zachowań na otaczający świat, nie zawsze mi to wychodzi, ale wciąż się uczę. Byłam więc ciekawa, jak na życie w prostocie patrzy osoba, która sprawami ekologii żyje na co dzień.

Oddaję głos Oldze:


Ponieważ poprosiłaś mnie, jako autorkę bloga „Ekomania, czyli czemu a tak, a nie inaczej” o gościnny wpis, zatem niniejszym zamierzam go uczynić :)


Przyznaję, że na minimalistyczne blogi dotarłam dopiero kilka miesięcy temu i wciąż nie przeczytałam „Sztuki prostoty”. Nie bijcie :-) Jednakże kiedy poznałam ideę Dobrowolnej Prostoty Życia (VS), a niedługo potem trafiłam na pojęcie „neominimalizm”, to zaakceptowałam je od razu, jako bardzo przekonujące. Co prawda moje zainteresowania i styl życia skupiają się wokół ekologii, i to takiej w życiu codziennym – twórcze przeróbki śmieci, recyclart, ekodesign oraz antykonsumpcjonizm, ruchy LETS, ograniczenie potrzeb, Fair Trade, swap, oszczędzanie – ale przecież minimalizm i ekologia wcale się nie kłócą...

Najistotniejszym elementem wspólnym dla minimalizmu i ekologii jest dla mnie słowo ograniczać, redukować. Czyli angielskie reduce – pierwsze i najważniejsze R ze złotej trójki ekologicznych zasad: Reduce – Reuse –Recycle. Zasada redukowania jest nadrzędna wobec ponownego używania (wielorazowości) i przetwarzania. Tak jak minimaliści starają zminimalizować swoje potrzeby, żeby uprościć swoje życie i odnaleźć w nim sens, tak ekolodzy starają się zredukować swój wpływ na środowisko (czyli tzw. ślad ekologiczny), żeby na Ziemi żyło się nam lepiej. Najlepiej kierując się kolejną zasadą, czyli „myśl globalnie, działaj lokalnie”. Zmniejszyć ślad ekologiczny można na wiele sposobów, ale warto przy tym pamiętać, że najprościej jest zapobiegać, czyli po prostu ograniczyć swoje konsumpcyjne żądze.

Ekologiczny styl życia, poza redukowaniem, oznacza dla mnie także wegetarianizm, kupowanie lokalnych produktów, przedkładanie produktów wielorazowych nad jednorazowymi (nawet  w przypadku pieluch czy podpasek), korzystanie z transportu publicznego, autostopu (to kiedyś, teraz raczej carpoolingu) lub własnych nóg, wybieranie dziecku zabawek naturalnych lub ich wspólne robienie, segregowanie śmieci (niby oczywistość, ale przypomnieć można), wymianki, rzeczy z drugiej ręki, wypożyczalnie, a także wyjazd nad Rospudę, kiedy sytuacja tego wymaga :)

W opozycji do minimalistów trzyma mnie ogromny opór przed wyrzucaniem czegokolwiek. Jestem beznadziejnym przypadkiem chomika, w dodatku swoje kolekcjonerskie zapędy tłumaczę ekologią i miłością do drugiego i trzeciego R, czyli reuse (użyj ponownie) i recycle (przetwórz). Po prostu nie chcę wyrzucać bezmyślnie na wysypisko czegoś, co prawdopodobnie ma wielkie szanse na drugie lub trzecie życie, może sprawić radość komuś innemu, można to naprawić, itp. Czyli ograniczać TAK, ale jeśli wyrzucać, to bardzo świadomie. I nawet, jeśli cierpię na zawyżone poczucie odpowiedzialności za każdy śmieć albo na karboreksję, to staram się małymi kroczkami oczyszczać swoją przestrzeń. Jestem przy tym świadoma, że nikt z nas nie jest samotną wyspą i razem tworzymy ekosystemy. Więc od naszych działań zależy, jakie one będą.

A konkluzja z tego przydługiego wywodu jest taka, że minimalizm i ekologia mają wiele wspólnych cech i tego chcę się trzymać :)

Popularne posty z tego bloga

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian