Powstało właśnie polskie forum minimalistów, minimalTALK. Założycielem forum jest Łukasz, autor blogu Zmiana kursu. Gratuluję Łukaszowi pomysłu, odwagi oraz zapału do budowania społeczności minimalistów, bardzo jestem ciekawa, jak potoczą się losy forum, jakie tematy będą na nim poruszane oraz czy będzie miało wielu aktywnych użytkowników. Bardzo cieszę się, że przybywa osób zainteresowanych takim właśnie podejściem do życia, miłośników prostoty i umiaru. Potrzeba przynależności do wspólnoty czy grupy jest sprawą naturalną, czujemy się lepiej i bezpieczniej, gdy jesteśmy częścią większej społeczności, a nie rozbitkiem na bezludnej wyspie.
Zarejestrowałam się jako użytkownik w ramach wspierania tej inicjatywy, jednak wiem, że raczej na forum nie będę się udzielać. Nie jestem zwierzem forumowym. Chyba moją potrzebę przynależności do społeczności minimalistów wystarczająco zaspokajają kontakty z Czytelnikami blogu oraz innymi blogerami, co i tak pochłania całkiem sporo czasu. Nigdy też nie odmówiłam odpowiedzi na żadne pytanie czytelnika, ani zadane pocztą elektroniczną, ani w komentarzach. Zawsze chętnie dzielę się doświadczeniami, bo przecież innym może być łatwiej, jeśli poznają sprawdzone rozwiązania. Właśnie dlatego zaczęłam pisanie Minimalistki, z potrzeby opowiedzenia innym o tym, jakie zmiany wprowadziłam w swoim życiu.
I do tego służyć będzie zapewne nowo powstałe forum, do dzielenia się doświadczeniami, sprawdzonymi rozwiązaniami, do lepszego poznania siebie nawzajem. Na pewno będzie wielką pomocą dla tych osób, które dopiero odkrywają dla siebie minimalizm, szukają swojego sposobu na uproszczenie życia. Dobrze mieć kogo zapytać, gdzie sprzedać niepotrzebne rzeczy, jak pozbyć się nieczytanych książek itd. Polecić sobie ciekawy tekst, książkę czy film. Opisać patent na pakowanie walizki.
Od jakiegoś czasu nachodzą mnie takie dość natrętne myśli: ile można pisać o minimalizmie? Na pewno sporo. Pytanie brzmi jednak: kiedy dojdziemy do etapu kręcenia się w kółko? Na razie jeszcze nie dostrzegam nudy na naszych polskich blogach poświęconych tej tematyce, ale przecież przyjdzie taki dzień, że trudno będzie napisać coś ciekawego i świeżego, czego jeszcze nie przemielono na dziesiątą stronę. Wiadomo, każdy wnosi coś osobistego do poruszanego tematu, opowiada własną historię, ale część pomysłów i spostrzeżeń będzie się powtarzać.
Tofalaria opublikowała ostatnio dwa bardzo ciekawe „szafiarskie” wpisy. Wydawało się, że na temat porządkowania garderoby trudno jeszcze coś odkrywczego powiedzieć, a tymczasem Ona świetnie sobie z tym tematem poradziła, co więcej skłoniła mnie do refleksji, a Jej trafne spostrzeżenia ułatwiły mi zrozumienie własnych błędów. Niejednokrotnie lektura blogów skłania mnie do zastanowienia, podsuwa nowe rozwiązania. Oby ten stan rzeczy trwał jak najdłużej.
Zastanawiam się także nad tym blogiem, Minimalistką. Powstał, jak wspominałam, z chęci dzielenia się doświadczeniami z pewnego etapu życia, na którym się znalazłam. Etapu przejściowego od nadmiaru do umiaru. Okresu nauki dyscypliny oraz intensywnej pracy nad sobą. Mnóstwa zmian, małych i dużych. Upraszczania, ograniczania, porządkowania, minimalizowania. Zrodził się z radości odkrywania swojego potencjału oraz z chęci pokazania innym, że każdy może ten potencjał w sobie odnaleźć. Opowiadam Wam o tym, jak pozbywam się starych przyzwyczajeń i zamieniam złe nawyki na dobre. Większość z tych nowych nawyków już się utrwaliła, teraz po prostu coraz rzadziej wracam do dawnych błędów, wiem już, jak ich unikać, a nowe rozwiązania w większości weszły mi w krew, stały się odruchem.
I im dalej jestem na tej ścieżce, tym bardziej widzę, że minimalizm jest tylko narzędziem, a nie celem samym w sobie.
Zatytułowałam ten wpis „Życie po minimalizmie” z czystej przekory. Dla mnie nie będzie „życia po minimalizmie”, bo nie zamierzam zawracać z tej drogi, na której mi tak dobrze. To nie jest tylko etap. Etapem jest samo przejście od stanu poprzedniego chaosu do obecnego uporządkowania. Po tym etapie będzie jeszcze prostsza prostota ;-)
Tyle tylko, że moim zdaniem nie da się na ten temat ględzić w nieskończoność, bo życie nie sprowadza się do upraszczania. Upraszcza się po to, żeby mieć miejsce i czas na ważne dla nas kwestie. Z czego na szczęście wszyscy moi współblogerzy świetnie zdają sobie sprawę. I na razie mamy jeszcze o czym pisać, jeśli chodzi o minimalizm.
Ale za jakiś czas kolejny wpis o porządkach po prostu już mi przez klawiaturę nie przejdzie, bo się nim zakrztuszę jak nieświeżą bułką. A Wy też nie będziecie mieli najmniejszej nawet ochoty czytać kolejnej story „o tym, jak uprościłam ....”.
I co wtedy? Jeszcze nie wiem. Wiem, w jakim kierunku zdążam, wiem, co chodzi mi po głowie, jakie mam marzenia i plany, wiem, dokąd prowadzi mnie całe to upraszczanie. Domyślam się, że obecny stan posiadania nie jest ostateczny, będą jeszcze czystki w niektórych obszarach życia i mieszkania, a w innych natomiast nastąpi optymalizacja zasobów ;-) Widzę, dokąd to zmierza, ale na razie ten widok dopiero majaczy na horyzoncie, chociaż powoli zbliżam się do niego.
Wiem, że chcę i potrzebuję pisać, wiem, że będę to robić w przyszłości. Nie wiem jeszcze tylko, czy Wy będziecie chcieli czytać o innych sprawach niż minimalizm? W przyszłości, bo zakładam, że na razie to jeszcze gorący temat :)