Przez ostatnie półtora tygodnia siedziałam sobie na letnisku pod miastem. Nie były to takie pełnoprawne wakacje, zwyczajowo na urlop wyjeżdżam we wrześniu. Po prostu skorzystałam z możliwości, jakie daje praca freelancera i przeniosłam swoje biuro na wieś :)
Nie pracowałam jednak przez cały czas, wygrzewałyśmy się z Siostrą na słońcu, wieczorami sączyłyśmy różowe mocno schłodzone wino, gadałyśmy na różne tematy, gotowałyśmy sobie proste obiady z warzyw prosto z grządki, słuchałyśmy starych winylowych płyt, czochrałyśmy koty po szalonych łebkach... Zieleń podchodziła pod okna, ptaki zdzierały sobie gardła, nocami przechodziły burze. Jedynym źródłem stresu było łącze internetowe, nadajnik źle zniósł jedną z burz. Ale miły Pan dostawca na głowie stawał, by net jak najszybciej wrócił, więc właściwie stres szybko przeminął.
I gdy tak sobie siedziałyśmy z Siostrą w altanie, zajadając fasolkę i jajka od bardzo szczęśliwych kur od Sąsiadki, chłonęłam ten spokój i takie zwykłe, codzienne szczęście. Myślałam, jak wiele radości daje mi taki sposób życia. Jak bardzo kocham prostotę.
Myślałam też o jakże ciekawej dyskusji na temat definicji minimalizmu, która wywiązała się pod świetnym wpisem autorstwa Wasp, Czym nie jest minimalizm, na Jej blogu. I o tym, od czego zaczęło się moje upraszczanie życia. Pisałam i mówiłam już o tym nie jeden raz. Jak kiedyś czułam się przytłoczona chaosem w moim życiu, o frustracji, o chęci wprowadzenia porządku. Najpierw czytałam o porządkowaniu, ale w końcu trafiłam na blog Zen Habits Lea Babauty i zaczęłam się zaczytywać. To, co pisał Leo, wydawało się tak proste i oczywiste, jak przysłowiowa konstrukcja cepa. Niby proste, ale przecież jakoś sama nie byłam w stanie na to wpaść.
Wpis, który parę lat temu dosłownie zmienił moje życie, to Simple Living Manifesto: 72 Ideas to Simplify Your Life. Tak mi się spodobał, że od razu go wydrukowałam, przeczytałam nieskończoną ilość razy i do dzisiaj trzymam w szufladzie, by od czasu do czasu odświeżyć :) A najważniejszy jest początek:
A simple life has a different meaning and a different value for every person. For me, it means eliminating all but the essential, eschewing chaos for peace, and spending your time doing what’s important to you.It means getting rid of many of the things you do so you can spend time with people you love and do the things you love. It means getting rid of the clutter so you are left with only that which gives you value.However, getting to simplicity isn’t always a simple process. It’s a journey, not a destination, and it can often be a journey of two steps forward, and one backward.If you’re interested in simplifying your life, this is a great starter’s guide (if you’re not interested, move on).The Short ListFor the cynics who say that the list below is too long, there are really only two steps to simplifying:Identify what’s most important to you.Eliminate everything else.
Dla nieznających angielskiego zamieszczam robocze tłumaczenie:
Proste życie dla każdego oznacza co innego i ma odmienną wartość. Dla mnie oznacza wyeliminowanie wszystkiego, co nie jest niezbędne, wyrzeczenie się chaosu na rzecz spokoju oraz spędzanie czasu na zajmowaniu się tym, co dla nas ważne.
Oznacza zrezygnowanie z wielu rzeczy, które robimy, by móc spędzać czas z ludźmi, których kochamy, robiąc rzeczy, które kochamy. Oznacza pozbycie się bałaganu, tak by pozostały jedynie rzeczy, które mają dla nas wartość.
Jednak osiągnięcie prostoty nie zawsze jest prostym procesem. Liczy się droga, a nie cel, a czasami można postępować po tej drodze dwa kroki wprzód, a potem cofnąć się o jeden.
Jeśli jesteś zainteresowany upraszczaniem swojego życia, oto świetny przewodnik dla początkujących (jeśli nie jesteś zainteresowany, przejdź dalej).
Krótka lista
Dla cyników, którzy twierdzą, że poniższa lista jest zbyt długa, do uproszczenia tak naprawdę prowadzą tylko dwa kroki:
Ustal, co jest dla Ciebie najważniejsze.
Wyeliminuj całą resztę.
Dalej następuje tytułowa lista składająca się z 72 praktycznych sposobów na upraszczanie. Nie będę jej tutaj przytaczać, bo sedno zawiera się moim zdaniem w powyższym cytacie.
Wiecie, co uświadomiłam sobie na letnisku? Udało się! Osiągnęłam ten cel. Gdy po raz pierwszy czytałam słowa Lea, wydawały mi się nieosiągalną abstrakcją. Byłam przekonana, że tak się nie da. A teraz doświadczam skutków tego procesu każdego dnia. Pozbyłam się zbędnego bagażu, a nie chodzi wcale tylko o przedmioty i fizyczny bałagan, był to też bagaż niepotrzebnych zobowiazań, toksycznych relacji, złych wspomnień, uprzedzeń, przebrzmiałych sentymentów. Teraz czuję się wolna.
Spędzam czas z osobami, które kocham, robiąc rzeczy, które kocham. Żyję prostym życiem, pełnym pozytywnych wibracji. Na co dzień spotykam ludzi, którzy wnoszą w mój świat promienie światła i radości. To nie jest jakaś "pieprzona holyłódzka sielanka", jak każdy doświadczam stresu, zmartwień, niepokojów. Np. moja niepełnosprawna Siostra lada moment może stracić i tak kiepską pracę. A ja nie wiem, jak Jej pomóc znaleźć lepszą (piszę o tym, żeby ktoś nie pomyślał, że żyję na Księżycu czy też na różowej chmurce albo że mam odpowiedź na każde pytanie).
Czy do prostego życia nie można dojść na inny sposób niż za pomocą minimalizmu? Można. Myślę, że co najmniej na milion innych sposobów. O czym można chociażby przekonać się, czytając ten artykuł z blogu Zen Erzac. Nie trzeba dorabiać do tego ideologii. Im dalej w las, tym mniej czuję się przywiązana do słowa minimalizm. Wolę prostotę. Ale to nadal tylko słowa.
Dla mnie zadziałała taka właśnie metoda zwana minimalizmem. Dzięki niej uporządkowałam swoje życie, zidentyfikowałam to, co dla mnie ważne, pozbyłam się tego, co zbędne. W ogólnym rozrachunku okazało się, że nie ma większego znaczenia to, co mam i w jakiej ilości (chociaż im mniej, tym lepiej), lecz jaki mam do posiadanych przedmiotów stosunek. Zmiana nastawienia do życia ogółem. Uświadomienie sobie, że jedyne co muszę, to umrzeć [dziękuję Alex :)]. Jeszcze silniejsze utwierdzenie się w przekonaniu, że na wiele spraw cennego czasu, który nam dano, nie warto marnować.
Ale zaczęło się od krótkiej listy Lea. I tak naprawdę najbardziej minimalistycznym manifestem na świecie powinny być te dwa krótkie zdania:
Ustal, co jest dla Ciebie najważniejsze.
Wyeliminuj całą resztę.