W górach łatwiej poczuć powietrze, słońce i wpływ temperatury... |
Jednym z powodów, dla których tak bardzo przypadła mi do gustu, jest nawoływanie Autora do tego, by nie poddawać się w zbytniej mierze typowym cywilizacyjnym nawykom i starać się zachować naturalne związki ze środowiskiem. Wprawdzie codziennie z radością i niejednokrotnie z wielkim entuzjazmem korzystam z dobrodziejstw cywilizacji i nie chciałabym być zmuszona do ich wyrzeczenia się, lecz zdaję sobie sprawę, że nadmierne korzystanie z jej zdobyczy prowadzi do życia zupełnie oderwanego od natury, co z kolei nie jest korzystne dla organizmu.
Cywilizacja umożliwia nam komfortowe życie, ochronę przed bodźcami płynącymi ze środowiska naturalnego: zmianami temperatury, wiatru, światła, obuwie chroni nasze stopy przed kontaktem z podłożem. Chowamy się przed światem w pomieszczeniach, pojazdach, ubraniach. Klimatyzowane wnętrza, przyciemniane szyby, ogrzewanie na każdym kroku.
Cóż, w naszej strefie klimatycznej próba życia nago i pod gołym niebem zakończyłaby się raczej szybko ;-) Nie o to jednak przecież chodzi. Rzecz w tym, że coraz częściej, funkcjonując w typowych warunkach cywilizacyjnych, mamy zbytnio ograniczony dostęp do bodźców środowiska, co może prowadzić do przyspieszenia starzenia się naszych organizmów.
Po raz kolejny zacytuję dr Bardadyna:
Jeśli jednak będziesz ustawicznie chował się pod dachem, za szybą i w stroju zapewniającym termiczny luksus, to zabraknie ci bodźców koniecznych do odnawiania zdolności reagowania organizmu, stymulowania metabolizmu tkanek, a w efekcie podtrzymywania ich witalności. [...] Czyste powietrze, słońce, wiatr, deszcz, nawet odczucie zimna są ci niezbędne do podtrzymywania funkcji biologicznych organizmu. Chronią przed zamknięciem nieodczuwania bodźców i utraty zdolności przystosowawczych organizmu, który starzeje się coraz szybciej.Jak temu zaradzić? Starać się przynajmniej w czasie weekendu lub urlopu zbliżyć do natury, pooddychać świeżym powietrzem, pospacerować boso po piasku lub łące, poczuć czasem zimno czy gorąco zamiast spędzać czas w hermetycznych puszkach. To program minimum. A na co dzień nie przesadzać z ogrzewaniem czy chłodzeniem pomieszczeń, w których przebywamy. Częściej spacerować, nie tylko przy idealnej pogodzie.
I jeszcze jedna sprawa: w wyniku postępującej globalizacji i uniformizacji kultury, coraz częściej porzucamy zasady stylu życia i jego rytm wypracowane przez pokolenia zamieszkujące rejon geograficzny i klimatyczny, w którym mieszkamy. O co chodzi? O to, że w niektórych rejonach świata konieczne jest na przykład przestrzeganie popołudniowej sjesty. A w takich rejonach, jak nasza strefa klimatyczna, korzystne jest dostosowanie diety do pór roku, przede wszystkim ze względu na znaczne zróżnicowanie warunków termicznych.
Wiele osób na hasło „jedz lokalnie i sezonowo”, reaguje wzruszeniem ramionami i przewróceniem oczami, „czego ci ortorektycy nie wymyślą”, a przecież tradycyjne spożywanie pewnych potraw o określonej porze roku (np. rozgrzewających zup czy ochładzających dań ze świeżych soczystych warzyw) wynikało nie tylko z dostępności lub braku pewnych składników, ale też z korzystnego oddziaływania tych pokarmów na zdrowie zaobserwowanego dzięki przekazywaniu doświadczeń z pokolenia na pokolenie.
Podsumowując, można powiedzieć, że czasem warto nie być zbytnio nowoczesnym, nie unikać wpływów otoczenia, nie robić z siebie delikatnej mimozy pod kloszem. A także nie zapominać o tym, że w środku zimy najlepiej zrobi nam pożywna zupa, a podczas upalnego lata lepszy będzie chłodnik od hamburgera z frytkami.