Przejdź do głównej zawartości

III miejsce w konkursie kulinarnym



Przyszedł czas na ostatnią z nagrodzonych propozycji, pieczone warzywa wg Ani Gałutowskiej. Proste i wdzięczne danie, dające wiele możliwości wariacji, zależnie od użytych warzyw, przypraw czy ziół.
Moim zdaniem można na przykład dodać sporo suszonego tymianku oraz całe i niebrane ząbki czosnku - po upieczeniu będą słodkie i stracą ostry smak. A gdy chcemy, by było bardziej lokalnie, rezygnujemy ze słodkich ziemniaków, znanych też jako bataty, u nas dość drogie, Ania chyba przebywa na Wyspach, nie wiem, ile tam kosztują. W smaku są nieco podobne do marchewki. Można za to dorzucić kawałki selera korzeniowego, podobnie jak pietruszka w pieczeniu czy smażeniu wiele zyskuje!
Dobre jako samodzielne danie lub idealny dodatek do np. pieczonego kurczaka czy innych mięs. 
Oddaję głos Ani:




Pieczone warzywa

Doprawdy trudno to nazwać przepisem... Źródła nie jestem w stanie podać :) Pracy przy tym niewiele, a efekt zawsze świetny. Ostatnio jadamy je regularnie w weekendy, gdy mam ochotę na dobry obiad, lecz chcę na jego przygotowywanie poświecić minimum czasu.


Na zdjęciu jest wersja wegetariańska, ale czasami dorzucam mięsko (np. pierś kurczaka, schab pokrojony w kostkę).

Ziemniaki, marchewka, korzeń pietruszki (po upieczeniu po prostu pyszna!!!), rzepa, brukiew (której na pierwszym zdjęciu niestety brak), brukselka (tak, to warzywo można piec i wychodzi bardzo smaczne), oraz słodkie ziemniaki. (Koszt całości to około 2 funty - dodatkowa zaleta).

Warzywa obieram, kroję na kawałki (spore), polewam oliwą z oliwek, solę, dodaję przyprawy - w 90% przypadków jest to rozmaryn - bardzo lubię. A potem wkładam do piekarnika (180°C) i po niecałej godzinie mam pyszny obiad.

Warto też dodać, że lepiej używać ziemniaków, które gotują się „na sypko”, czyli takie, z których łatwo zrobić piure. Pozostałe (nie znam się na nazwach i gatunkach) warto wcześniej lekko podgotować, bo upieczenie ich zajmuje o wiele więcej czasu. Albo pokroić na mniejsze kawałki.

Oczywiście można pokombinować, dodać czosnek, plasterki cytryny lub pomarańczy itp.



Zimowe obiady wcale nie muszą być monotonne i nudne. Staram się kupować produkty lokalne i sezonowe, ale nie mam na tym punkcie fioła. Jadam banany, pomarańcze, awokado i nie zamierzam z nich rezygnować. Zdecydowanie jednak wolę wersje mrożoną fasolki niż importowaną np. z Kenii (smak możne i lepszy, ale food miles mnie zniechęcają skutecznie). W dzieciństwie nie jadałam pomidorów i rzodkiewki przez cały rok, wiec teraz też mogę się obejść. Zwłaszcza, że po prostu nie smakują. Tak więc raczej surówka z buraczków niż pomidory i sałata.


Po raz kolejny życzę więc przyjemnego gotowania!

Popularne posty z tego bloga

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian