Przejdź do głównej zawartości

Prosty blog na Facebooku

Analiza danych statystycznych odwiedzin blogu przekonała mnie do porzucenia niechęci do Facebooka. Liczby nie kłamią, serwis ten wprawdzie nie jest głównym źródłem ruchu na moim blogu, ale jednym z ważnych. Widzę, że za każdym razem, gdy ktoś podzieli się linkiem, pojawia się sporo nowych wejść. Więc wprawdzie niedawno bardzo boczyłam się na fejsa i narzekałam, że nie rozumiem tego fenomenu, jednak nie ma co się obrażać, trzeba polubić.

Od dzisiaj Prosty blog ma swoją stronę na Facebooku. Będę na niej informować o publikacji nowych wpisów, a czasem zamieszczać też inne użyteczne informacje o tym, co na blogu piszczy.
Wielu Czytelnikom blogu do niczego się ona nie przyda, bo sporo z Was deklarowało podobną niechęć do tego serwisu jak moja. Jednak pojawiały się też w komentarzach głosy osób, które pisały, że traktuje FB jako narzędzie komunikacji. I tym osobom fejsbukowy profil blogu może do czegoś posłużyć.
Doszłam do wniosku, że nie należy lekceważyć tego narzędzia, skoro stało się ono tak popularne.

Na samym początku pisania blogu mawiałam, że ucieszę się, jeśli ktokolwiek będzie go czytał. Teraz czytuje go o wiele więcej niż jedna osoba (czyli autorka). Dzięki Facebookowi może trafi tu jeszcze kilka osób, nowych i ciekawych partnerów do rozmowy? Przekonałam się, że cały urok blogowania polega na interakcji z Czytelnikami. A gdy jest tych Czytelników więcej, wtedy jest ciekawiej.

Pisanie ma sens (przynajmniej dla mnie), gdy jest wymianą myśli, a nie monologiem. Cieszę się, że blog spotyka się z pozytywnym przyjęciem, a grono sympatyków rośnie, czemu więc by go nadal nie powiększać?

Fejsbukowców zapraszam więc do klikania gdzie im ochota przyjdzie, a wszystkich, stałych i przygodnych, Czytelników serdecznie pozdrawiam!

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian