Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2012

Jutro nie nadejdzie nigdy

Gdy zastanawiałam się ostatnio, co jest największą korzyścią, jaką przyniosło mi uproszczenie i uporządkowanie życia, doszłam do nieco zaskakującego wniosku. Korzyści tych jest wiele. W skrócie można by je określić jako lepsze życie. Prostsze, spokojniejsze, radośniejsze. Więcej czasu. Mało stresu. Jednak najważniejszą jest fakt, że nauczyłam się żyć i być tu i teraz. Żyć chwilą, w pełni, na maksa. Jak to się stało? I co ma do tego minimalizm?

Smak życia

Dopóki nie otrzemy się o śmierć, życie wydaje się nie mieć granic i właśnie tak wolimy o nim myśleć. Wydaje się, że zawsze będziemy mieć czas na poszukiwanie szczęścia. Najpierw muszę skończyć studia, spłacić kredyty, wychować dzieci, przejść na emeryturę... O szczęściu pomyślę później. Gdy odkładamy na jutro poszukiwania rzeczy najważniejszych, możemy się przekonać, że życie przeciekło nam przez palce, nim poczuliśmy jego smak.  Cytat pochodzi z książki Antyrak. Nowy styl życia, autorstwa dr Davida Servana-Schreibera, wydanej nakładem Wydawnictwa Albatros A. Kuryłowicz, tłum. Piotr Amsterdamski i Grzegorz Kołodziejczyk.

Magiczna setka

Do tej pory opierałam się idei liczenia rzeczy. Owszem, z zaciekawieniem czytałam relacje osób, które podjęły wyzwanie posiadania 100 rzeczy osobistych lub nawet mniej, ale wydawało mi się, że to nie dla mnie. Poświęcać czas na przeliczanie stanu posiadania, spisywać przedmioty, po co? Czemu miałoby to służyć? Czy większym minimalistą jest osoba, która posiada mniej? Jednak, jak wspominałam, ostatnio często zadawano mi pytanie: ile masz rzeczy? Sto? Mniej czy więcej? Odpowiadałam, że nie wiem, nie byłam nawet w stanie oszacować ich liczby.

Od nadmiaru do umiaru

W ciągu minionych dwóch tygodni odbyłam wiele rozmów na temat minimalizmu: na czym polega, jakie ma cele, co dla mnie oznacza, jak wygląda w praktyce. Część tych rozmów była wynikiem krótkiego wystąpienia w telewizji śniadaniowej, kilka odbyło się w ramach przygotowań do różnych wydarzeń medialnych, które być może dojdą do skutku w najbliższym czasie lub też nie. Przy okazji wspomnianej wizyty w TV miałam też okazję poznać osobiście dwóch minimalistów z krwi i kości, którzy do tej pory byli dla mnie bytami internetowymi (Orest Tabaka i Arek Recław). Wszystkie te spotkania, rozmowy, dywagacje zmusiły mnie do przyjrzenia się z bliska sobie, jako osobie, która często w przeszłości określała się jako „minimalistkę” (przypomnę, że  Prosty blog  początkowo tak właśnie się nazywał). Czy faktycznie nią jestem? Czym (i czy) różnię się od ludzi, którym minimaliści wydają się dewotyczną sektą wyrzucającą telewizory z domów ;-)?  

Bardzo wesołych Świąt!

Kartkę pożyczyłam z Agencji MAD Życzę Wam, moi Czytelnicy i Czytelniczki, aby Święta Wielkanocne były dla Was czasem radości, spotkań z Rodziną i ludźmi naprawdę Wam bliskimi, a nie tylko automatycznym powtarzaniem utartych zwyczajów. Życzę Wam również, by jak najwięcej było w Waszym życiu miłości w różnych jej formach. I niech te Święta, które są, między innymi znaczeniami, symbolem odrodzenia, nowego życia i początku wiosny, przyniosą Wam nową nadzieję, energię i przypływ sił. Radujmy się z całego serca, niezależnie od wyznania i światopoglądu! Wszystkiego najlepszego życzy Wam Ajka :) Wracam po Świętach z nowymi wpisami, do zobaczenia!

Jeszcze o minimalizmie w telewizji

Jak zauważył Paweł Kata, miniony piątek stał się Dniem Polskiego Minimalizmu ;-) , bo nie tylko mowa była o tym zjawisku w telewizji TVN, to również w tym samym czasie w Pytaniu na śniadanie  w TVP 2 odbyła się ciekawa rozmowa z Arkiem Recławem i Joanną Boruc. Dodam jeszcze, że po programie udało się nam spotkać z Orestem Tabaką i Arkiem, spotkanie i rozmowę z chłopakami zapamiętam na długo. Mnóstwo myśli i wniosków mam w głowie po tym gorącym piątku pod znakiem minimalizmu, podzielę się nimi już niedługo, na razie tych, którzy jeszcze materiału z TVP nie widzieli, a tematem tym się interesują, zachęcam do zajrzenia na stronę programu Pytanie na śniadanie .