Przejdź do głównej zawartości

Jak radzić sobie z nadmiarem?

Pewna Czytelniczka zadała mi niedawno takie właśnie pytanie: jak radzisz sobie z nadmiarem? A ja, nieco obcesowo, odpowiedziałam, że po prostu się go pozbywam.
Jednak gdyby to było aż tak łatwe, wspomniane pytanie zapewne nigdy by nie padło.
Gdzie tkwi trudność i jak sobie z nią poradzić?

Po pierwsze trzeba odpowiedzieć sobie, czym jest nadmiar? Jak go zidentyfikować?

Dla mnie nadmiarem jest to, co nie jest potrzebne. Rzeczy, których się nie używa i nie ma zamiaru użyć. A także to, co nie mieści się w przeznaczonym sobie pojemniku, szafie, szufladzie, pomieszczeniu, domu. Nadmiar mogą też stanowić sprawy niematerialne: są nim zajęcia, które nie mieszczą się w naszym harmonogramie i sprawiają, że wciąż brakuje nam czasu. Mogą nim być zobowiązania, które wzięliśmy na swoje barki, a nie mamy ani sił, ani czasu, by im wszystkim podołać. A nawet znajomości, relacje, na utrzymywanie których na odpowiednim poziomie zażyłości również nie potrafimy znaleźć miejsca w naszym życiu, a przede wszystkim kalendarzu.

Skąd w ogóle on się bierze, jakie są przyczyny jego powstawania?
Powodów może być wiele. Chęć zabezpieczenia się przed ewentualnym brakiem, prowadząca do gromadzenia zapasów. Potrzeba bezpieczeństwa, poczucia, że mam wszystko, co może mi się przydać w różnych sytuacjach, które mogą mi się przydarzyć. Czasem brak planowania, nieprzemyślane zakupy. Przywiązanie do przedmiotów, pamiątek, sentymenty, niechęć do pozbywania się czegokolwiek.
A nadmiar obowiązków czy zajęć? Pierwszy zwykle bierze się z braku asertywności, nieumiejętności mówienia  „nie”. Także z przekonania, że jest się niezastąpionym, że daną czynność wykonuje się lepiej niż inni, z braku wiary w innych, także niedostatku zaufania do podwładnych czy współpracowników, partnera czy partnerki. Czasem pojawia się, gdy szwankuje komunikacja, wtedy, gdy otoczenie nie ma nawet świadomości, że dana osoba czuje się przeciążona. Albo nie ma ochoty tego dostrzec, bo tak mu (otoczeniu) wygodniej...
Za dużo zajęć? Może wynikać z pragnienia rozwoju, intensywności przeżyć. Z lęku, że coś ważnego nas ominie.

Czy zawsze trzeba uważać nadmiar za coś niepożądanego? Czy należy z nim walczyć?

Tylko wtedy, gdy przeszkadza, przytłacza, męczy. Gdy ma się wrażenie, że odbiera nam powietrze, dusi. Jeśli prześladuje nas pragnienie przestrzeni, wolności, oddechu. Nadmiar, który powoduje frustrację, niepokój, odbiera siły i chęci do działania - tak, taki nadmiar należy zwalczać.
Jednak nie każdy będzie go postrzegać jako negatywne zjawisko. Dla niektórych osób obfitość (rzeczy, obowiązków, znajomości) ma wartość pozytywną. Inaczej nie potrafią. Nie lubią pustych przestrzeni, niezagospodarowanego czasu, niezapisanego terminarza.
Wracając do porównania, którego użył Arek Recław. Mówił on, że minimalizm można porównać do chęci zrzucenia nadwagi. Pamiętajmy, nie każdemu musi być źle z nadwagą, a nawet z otyłością. Nie każdemu przeszkadzają nadprogramowe kilogramy, nie każdy też musi odczuwać jakieś negatywne konsekwencje dużej wagi. Nie wszyscy muszą być szczupli, podobnie nie wszyscy muszą się pozbywać nadmiaru, nieważne czego on dotyczy.

No dobra, ale jeśli nadmiar mi przeszkadza, jeśli nie potrafię z nim żyć, co mam z nim zrobić?

Zidentyfikuj go, określ granice, a potem zredukuj stan posiadania, ilość zobowiązań, zajęć. I naucz się, co robić, by nie dopuszczać do ponownego ich narastania. 

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian