Dlaczego coraz mniej piszesz o minimalizmie?, zapytano mnie jakiś czas temu.
Dlatego, że proste i radosne życie stało się dla mnie chlebem powszednim. Takim domowym, na zakwasie, z chrupiącą skórką.
Zbieram owoce zmian i cieszę się nimi.
Przeglądając stare notatki i kalendarze, znalazłam taką minilistę życzeń sprzed paru lat: czego mi potrzeba? Więcej muzyki, więcej czasu, mniej pracy.
I tak się stało. Plan wykonany. Muzyka - na co dzień. Pracy czasem dużo, czasem mniej, ale czasu na przyjemności, drobne i większe, o wiele więcej niż dawniej.
Życie przestało mi się przesuwać przed oczami jak film puszczony w przyspieszonym tempie. Czasem nawet wrzucam stopklatkę.