Kolega Męża podsłuchał dzisiaj na ulicy rozmowę ośmiolatek: dołuje mnie już ta zima... Pierwszy atak zimy tej jesieni zaskoczył prawie wszystkich, pomimo tego, że zapowiadano go w prognozach. I zaraz zaczęło się ogólne kwękanie i narzekanie, skwaszone miny i ponuractwo. Smuta narodowa, deprecha, doły niderlandzkie aż do wiosny. Polacy to dość narzekalski naród, niestety. Zimą i jesienią te tendencje jeszcze się pogłębiają. A gdyby tak je przełamać? Zamiast narzekać na chłód i szarugę spróbować je choć trochę polubić?
Po słonecznej stronie życia