Przejdź do głównej zawartości

Dojrzewalnia stylu

Źródło http://adieu-tristesse.tumblr.com/
Pytałam Was niedawno o Wasz styl, jak powstał, czym lub kim się inspirujecie, ile czasu i uwagi poświęcacie dbaniu o siebie. W zamian za Wasze wypowiedzi zobowiązałam się, że również odpowiem na swoje pytania. 

Historia mojego stylu to przede wszystkim historia o tym, jak poznawałam siebie, jak dowiadywałam się kim jestem i czego potrzebuję.

Przez długi czas nie byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Nie raz pisałam już o tym, że nie akceptowałam swojego ciała, nie miałam z nim dobrej relacji. Miotałam się, walczyłam z kompleksami i samą sobą. Był czas, gdy nosiłam luźne worki maskujące, długie do kostek spódnice. Potem zaś szalałam z mini, przezroczystościami, dekoltami do pasa, niebotycznymi obcasami. Miałam skłonności do przesady. Opalenizna na Egipcjankę, włosy ufarbowane na platynowy blond, buty na 10 cm obcasie. Nawet do sklepu za rogiem po bułki szłam w pełnym makijażu (przecież ktoś może mnie zobaczyć!). Dużo biżuterii - zegarek, kilka pierścionków, bransolety, kolczyki, coś na szyi, wszystko razem. Myślę, że często musiało zdarzać mi się wyglądać niemal wulgarnie.


Był długi okres czarny - spora część studiów i jeszcze parę lat potem. Niemal sto procent zawartości garderoby konsekwentnie smolista. Wchodząc do sklepu nieświadomie od razu kierowałam się w stronę wieszaków z ubraniami w ulubionym kolorze górników i kominiarzy.

Potem nastąpił chaos. Dużo zakupów, na półkach i wieszakach z ubraniami znów zagościły kolory, wszystkie możliwe. Różne fasony, różne wzory. Moją szafą zaczęli rządzić dwaj władcy, pan Przypadek i pan Kaprys. Szybko się zapełniła, lecz niestety ja wciąż miałam poczucie, że nie mam co na siebie włożyć.

Jak wiecie, potem przyszedł minimalizm ;-) Wielokrotne czystki, worki ubrań rozdawane wśród rodziny i znajomych. Bardzo bardzo długi post zakupowy. Tworzenie garderoby właściwie od podstaw, powolne, staranne, przemyślane. Nie obyło się bez błędów i porażek, zdarzały się nietrafione nabytki i pomyłki co do fasonów czy kolorów. Próby udawania kogoś, kim nie jestem. 

Sukcesów jednak było o wiele więcej. Przede wszystkim zadałam sobie podstawowe i najważniejsze pytanie: ale tak właściwie, to jak chcesz wyglądać? Jakie wrażenie sprawiać swoim wyglądem? 
Przeanalizowałam swoją sylwetkę i typ urody. Stwierdziłam, że zamiast maskować (ewentualne) niedoskonałości lepiej jest podkreślać naturalne walory. 
Zastanawiałam się, patrząc na koleżanki lub zdjęcia kobiet w prasie lub internecie, dlaczego dany strój lub całość stylizacji mnie zachwyca (lub wręcz przeciwnie). Gdy spotykam fatalnie wyglądającą osobę, staram się zrozumieć jej błędy, zastanowić się, co mogłaby zrobić, żeby wyglądać lepiej.

Najbardziej fascynują mnie ludzie, którzy wewnętrzne piękno, bogatą osobowość, wiedzę i inteligencję, dobre serce, łączą z dopracowanym i pięknym wyglądem. To jest właśnie ideał. Umysł, dusza, ciało - żadna z tych części nie może być ważniejsza od pozostałych. Tylko wielcy ludzie mogą pozwolić sobie na złamanie tej zasady. 

Styl to nie tylko garderoba, określone fasony, kolory, wzory, zestawienia, obuwie, plus  fryzura, makijaż, biżuteria, inne dodatki. Styl to przede wszystkim język, medium komunikacji. Jednym ze sposobów wyrażenia siebie. Dlatego powinien być przemyślany. Po to, by nie przekazywać światu innego niż zamierzony komunikatu.

Nadal dopracowuję szczegóły mojego komunikatu. Chcę, by był prosty, wyrazisty, przejrzysty. Ogół został nakreślony, teraz skupiam się na detalach.

Odchodzę od tasiemcowo długaśnych wpisów, dlatego dalszy ciąg w kolejnym wpisie. Opowiem o moich stylowych inspiracjach, o tym, czym jest dla mnie moda, a także o słabościach, nad których opanowaniem wciąż muszę pracować.


Popularne posty z tego bloga

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian