Wracając do tematyki lenistwa, mam taką małą teorię na temat poświątecznego rozmemłania i trudności wydobycia się z niego.
Mnie akurat w tym roku ta dolegliwość nie trapi. Wiem dlaczego. Dzięki temu łatwiej mi zrozumieć, czemu tak wiele osób narzeka w tych okolicznościach na całkowitą niemoc i niemożność jej przełamania.
Lenia poświątecznego hoduje się bowiem o wiele wcześniej. Niektórzy zaczynają już z początkiem grudnia. W jaki sposób? Przez przedświąteczną hiperaktywność. Dla wielu osób końcówka roku to okres wyjątkowo trudny i pracowity. Terminy, rozliczenia, zamknięcia roku. A jednocześnie Mikołaj, przygotowania do Świąt, do Sylwestra, zakupy, zakupy, jeszcze raz zakupy, porządki przedświąteczne, spotkania wigilijne w pracy, spotkania opłatkowe, rozsyłanie życzeń, planowanie kolejnego roku... Istne szaleństwo.
Same Święta też rzadko mijają w spokoju. Nierzadko oznaczają miotanie się między domem własnym, domem Rodziców i domem Teściów, biesiadowanie, obżarstwo, mało ruchu. Duuużo słodyczy.
I nagle łup! Z hukiem opada poziom energii, nie sposób przecież ciągnąć cały czas na wysokich obrotach. A że wciąż jeszcze dni są bardzo krótkie i światła mamy jak na lekarstwo, tym trudniej się pozbierać.
Da się tego jakoś uniknąć? Trochę tak: eliminując, co zbędne, redukując aktywność, a to, czego nie da się czy nie chce eliminować, lepiej rozplanować. Na przykład już w listopadzie pomyśleć o części przygotowań do Świąt (np. prezenty), tak, by w grudniu było tych spraw do załatwienia ciut mniej. I nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę.
I wtedy można koniec roku witać w całkiem przyzwoitej formie i nastroju.
Zgadzam się z twoja analiza jak najbardziej. Ja po raz pierwszy w tym roku spędzałam święta poza domem, na rejsie po Renie. Oznaczało to święta bez gotowania, przygotowań , nerwówki i stresu. Było na luzie i teraz nie jestem wcale rozleniwiona. Lenia swego nie wyhodowałam :)
OdpowiedzUsuńTrochę mi tego ferworu było jednak brak i pozostawiam sobie kilka miesięcy na stwierdzenie czy święta poza domem mi odpowiadają. Być może lepiej by było znaleźć coś pośredniego... zastanowię się. W końcu mam jakieś 11 miesięcy na owo zastanawianie się :)
Szczesiwego 2013 roku!
Nika
Inspirujesz mnie do pisania mojego bloga. Dziekuję i życzę szczęścia w 2013 roku.
OdpowiedzUsuńNigdy lenia poświątecznego nie miałam i nawet się nad tym nie zastanawiałam. Teraz wiem dlaczego nie miałam - bo nie dla mnie to przedświąteczne urwanie głowy;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie w Nowym Roku:)