Przejdź do głównej zawartości

Kurs felicytologii od zaraz

Przedostatni wpis zatytułowałam nieco przekornie Szczęście jest przereklamowane, a zakończyłam go stwierdzeniem, że znacznie ważniejszy od szczęścia jest spokój ducha. 

Nie oznacza to jednak, że nie dążę do szczęścia czy że nie chcę czuć się szczęśliwa. Pragnienie szczęścia łączy przecież wszystkich ludzi. Inna sprawa, że nie wszyscy rozumieją je w ten sam sposób. 

W powszechnym rozumieniu szczęście bywa identyfikowane z powodzeniem życiowym, ze spełnieniem potrzeb materialnych. Zdrowie, stabilny związek, dom/mieszkanie, dzieci, samochód, dobrze płatna praca, oszczędności na koncie - człowiek, który ma to wszystko, w odczuciu statystycznego Kowalskiego jest szczęściarzem. Niczego mu przecież nie brakuje. 


A jednak każdy z nas zna kogoś takiego, jak osoba opisana powyżej, kto, pomimo spełnienia tych wszystkich warunków, czuje się bardzo nieszczęśliwy, popada w depresję, nie ma chęci do życia. Dlaczego? Trzeba by zapytać tego konkretnego człowieka. Być może kiedyś marzył o czymś zupełnie innym, lecz nie realizował swoich marzeń i podążał tą samą drogą, co jego znajomi i krewni. Może nie lubi swojej pracy. Może jego małżeństwo tylko z pozoru wydaje się udane, a w rzeczywistości brakuje w nim prawdziwej bliskości? Może z braku czasu i sił oraz rzeczywistych, nie tylko deklarowanych, chęci, nie ma dobrych relacji z dziećmi? Może natłok obowiązków służbowych i rodzinnych zajmuje mu tyle czasu, że nie starcza go na odpoczynek, pasje, rozwój osobisty? 

Często ludzie czują się szczęśliwi w określonych momentach: zakochanie, ślub, narodziny dziecka, awans, sukces zawodowy, znaczny przypływ gotówki. A co ze szczęściem w tak zwanym międzyczasie? Czy można być szczęśliwym ot tak, bez specjalnego powodu? Bez okazji? Z okazji braku okazji? Marzena z blogu Slow life słusznie pisze w tekście o  Najpiękniejszym dniu w życiu, o tym, że tych wyjątkowych chwil przeżywamy o wiele więcej, że na upartego każdy dzień może być tym najpiękniejszym w życiu. 

Ograniczając pojęcie szczęścia oraz nasze poszukiwanie go do okoliczności zewnętrznych, z natury rzeczy ulotnych i przemijających, potencjalnie skazujemy się na cierpienie, na ból, na bycie osobą nieszczęśliwą w przypadku utraty lub zakłócenia tych okoliczności. Wszystko przemija. Zdarzają się katastrofy, kataklizmy, wypadki. Zdrowie można utracić, podobnie majątek, związek może się rozpaść, znajomi i krewni mogą nas, z różnych względów, opuścić. Śmierć - w końcu każdy przecież umiera, wcześniej czy później. Nie mamy żadnego sposobu, by ustrzec się od wszystkich potencjalnych klęsk, nieszczęść i kłopotów, które mogą nas dosięgnąć. Nawet dzisiaj albo jutro możesz stracić wszystko, co dla Ciebie ważne, w jednej chwili. I co wtedy? Rozpacz, prawda? Ból, smutek, beznadzieja. To nieuniknione. 

Co można więc zrobić, skoro nie możemy się przed tymi ewentualnościami ochronić? Budować spokój ducha. Akceptację dla natury świata, ludzi i rzeczy, zrozumienie, że pewnych spraw nie da się uniknąć. Śmierci - innych i własnej. Rozmaitych przykrych zdarzeń losowych. Czasem utraty majątku, czasem zdrowia i sprawności. Zamiast zamartwiać się na każdym kroku wszystkimi tymi strasznymi rzeczami, które mogą się nam i naszym bliskim przydarzyć, lepiej pogodzić się z tym, że one po prostu się zdarzają. 

To nie oznacza, że w przypadku nieszczęścia czy katastrofy nie będziemy czuć lęku, bólu, smutku, rozpaczy. Emocje są emocjami. Niemożliwym jest nie cierpieć, gdy tracisz ukochaną Ci osobę. Nie sposób nie czuć gniewu, gdy w wyniku wypadku zostajesz skazany na poruszanie się na wózku. Jednak te emocje z czasem w końcu przemijają, a spokój ducha, wewnętrzna siła pozostają. 

Czy szczęście zależy tylko od okoliczności zewnętrznych? Czy można czuć się szczęśliwym pomimo przeżytych wstrząsów i strat? Czy można być szczęśliwym kloszardem? Jak nauczyć się odczuwać radość życia na co dzień? Jak budować w sobie tę siłę i spokój? To tematy na wiele wpisów, więc rozmowa o szczęściu trwa. 

Popularne posty z tego bloga

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian