Chciałabym.
Zrobić jak najwięcej. Przeżyć jak najwięcej. Zwiedzić cały świat, każdy najdalszy zakątek. Ciągle się bawić. Ale też i pracować jak najwięcej, lubię swoją pracę. Spać, dużo spać. Wylegiwać się godzinami w kąpieli. Kochać się często i długo.
Poznać jak najwięcej fajnych ludzi i spędzać z nimi dużo czasu. Rozmawiać z nimi na każdy temat.
Przeczytać wszystkie ciekawe i zabawne książki świata. Zobaczyć wszystkie obrazy warte zobaczenia. Wysłuchać wszystkich pięknych utworów, jakie kiedykolwiek skomponowano. Spróbować wszystkich smaków świata. Każdego wspaniałego wina. Obejrzeć każdy mądry film. Te niemądre także.
Ale przecież nie dam rady. Nawet niewielki ułamek z tego ogromu to już dużo.
Minimalizm jest dla mnie między innymi sztuką panowania nad zachłannością na życie i świat. Bo bardzo jestem na nie zachłanna. Ta chciwość mi szkodzi, gdybym pozwoliła się jej rozwijać, szybko bym się wypaliła, zniszczyła, wytarła. Zostałby po mnie tylko cień.
Nauka dawkowania sobie tego, czego pragnę, co lubię, co daje mi radość. Po trochu, bez zadyszki.