Często w rozmowach na tematy okołominimalistyczne pojawia się wątek licytacji „a ja nie mam”. Podkreśla się fakt posiadania lub nieposiadania określonych przedmiotów. Samochodu, telewizora, smartfonu, łóżka, czytnika książek elektronicznych, suszarki do włosów, zmywarki. Sofy albo innego sprzętu domowego. Samej nieraz mi się to zdarzyło.
Tak, jakby to było bardzo ważne.
Rzeczy, przedmioty, sprzęty - to wszystko narzędzia. Niektóre są przydatne, inne zbędne. Niektóre są przydatne dla jednej osoby, ale dla drugiej nie.
Cała heca z minimalizmem moim zdaniem polega na tym, by dojść do tego etapu, gdy zna się siebie na tyle dobrze, by wiedzieć, gdzie przebiega nasza osobista granica między nadmiarem, w sam raz, a brakiem. Gdy, jak określa to Robert Rypień, „rzeczy po prostu są, i służą nam”. Nie my im, warto podkreślić.
Czasem, czytając wypowiedzi niektórych minimalistów, mam wrażenie, że boją się rzeczy. Pozbyli się ich, ale nadal się boją. Są przekonani, że robią im one jakąś straszną krzywdę, zabierają wolność, przestrzeń, powietrze. Też tak kiedyś się czułam, miałam wrażenie przytłoczenia, zduszenia, uwięzienia.
Nie boję się już, nie duszę, nie miotam. Nie obawiam się kupować ani posiadać rzeczy, bo przestałam traktować je jak wrogów. Umiem je dobierać do swoich potrzeb, zarówno pod względem ilości, jak i rodzaju i jakości. Lubię te, które mnie otaczają, ale gdy przestają spełniać swoją rolę, rozstaję się z nimi bez żalu. Gdy ich potrzeba, są, gdy ich nie potrzeba, idą dalej, w świat. Nauczyłam się szybko dostrzegać tak nadmiar, jak i brak. Pozbywam się jednego, uzupełniam ten drugi, tak, by mnie nie ograniczały, nie blokowały.
Niech rzeczy/narzędzia pozostaną tylko narzędziami, nie zaś celem samym w sobie. I tyle, nic więcej. Nie ma co licytować się, kto ma mniej, albo kto potrafi obejść się bez lodówki, żelazka i lokówki. Oraz suszarki do włosów. Takie licytacje są tylko pożywką dla poszukujących sensancji osób, które podniecają się tym, że ktoś mieści swoje wszystkie rzeczy w jednej walizce bądź ma ich sztuk 42. A nie o to przecież chodzi.