Przejdź do głównej zawartości

Lekcja

Jestem z powrotem w domu. Wyjazd trwał zaledwie parę dni, ale był bardzo znaczący. 

Niby tylko spotkanie rodzinne, kilka wizyt, parę spacerów, odwiedziny na cmentarzu, mnóstwo przegadanych godzin z krewnymi, bliższymi i dalszymi. Analizowanie drzewa genealogicznego, stare fotografie, pożółkłe i wyblakłe, wycinki z gazet i postrzępione dokumenty, a jednocześnie teraźniejszość, tu i teraz, historia i współczesność ramię w ramię. Powstania, wojny, wysiedlenia, cudowne uratowania od śmierci i młode życie poświęcone dla innych. Ułani, mezalianse, szalone miłości i dramaty, konflikty, nieszczęścia. Nieślubne dzieci, notoryczni kłamcy, ale też bohaterowie. Parę historii zupełnie jak z filmu czy kart romantycznej powieści. 

Poznając rodzinną historię, jednocześnie poznawaliśmy siebie samych i siebie nawzajem. Odnajdując w sobie zarówno słabości naszych przodków, jak i ich przymioty, zmieszane w niezwykłym koktajlu. Zaśmiewając się z opowieści o dawno zmarłych krewnych, a czasem ocierając łzę wzruszenia nad ich losem, zobaczyliśmy siebie na nowo. Kuzyni, ciotki, wujowie i my sami, moi najbliżsi i ja.

Dzielę się z Wami tym doświadczeniem, bo to ważny dla mnie moment. Kolejny duży krok na drodze poznawania siebie, zrozumienia kim jestem i dlaczego jestem, jaka jestem. Przez pryzmat przeszłości wyraźniej zobaczyłam teraźniejszość i siebie w niej. A przede wszystkim tych, którzy żyją i też są częścią tego skomplikowanego systemu, jakim jest rodzina. Systemu, który może być oparciem i dawać siłę, ale może też osłabiać i niszczyć, ciągnąć w dół, wytrącać z równowagi.

Ten rozdział na szczęście opowiadał o sile, radości i wsparciu. Nawet jego bolesne fragmenty mają sens, bo są źródłem wiedzy, a czasem ostrzeżeniem, ważną wskazówką, czerwonym światełkiem alarmowym. Bardzo fajna i ciekawa lekcja, kolejna lekcja życia.

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian