Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013

„Sztuka sprzątania” do rozdania

Obiecywałam małą niespodziankę oraz wyjaśnienie, czym, oprócz tłumaczenia i pisania książki, zajmuję się ostatnio. A zapowiadana niespodzianka jest z tym przedsięwzięciem w pewnym sensie związana.  Kilka miesięcy temu dostałam propozycję od firmy Tołpa, producenta kosmetyków opartych na borowinie i torfie. Po pierwszym kontakcie miałam nieco mieszane uczucia - znałam już wcześniej te kosmetyki i bardzo je sobie ceniłam, lecz obawiałam się, że Tołpa będzie oczekiwać ode mnie zamieszczania tutaj, na blogu, recenzji produktów czy też zwykłej reklamy. Wiedziałam, że na tego rodzaju działania nie mam zamiaru się zgadzać.  Jednak wkrótce sytuacja się wyjaśniła.

Zapowiedź małej niespodzianki

W niedługim czasie będę miała dla Was mały prezent. Znów związany z Dominique Loreau i jej książkami, ale tym razem bardziej namacalny niż wywiad. Więcej na razie nie powiem, szczegóły niebawem!

Całkowity zakaz narzekania

Polacy są bardzo narzekalskim narodem. Narzekają na wszystko, o każdej porze dnia lub nocy, w dowolnych okolicznościach przyrody. Na pogodę, na polityków, na męża, na żonę, na dzieci, na szefa, na współpracowników, na stan dróg. Zawsze jest źle. Za sucho, za mokro, za ciepło, za zimno, za drogo, zupa za słona, woda za mokra...  Wiecznie skwaszeni, nieustannie niezadowoleni. Zadowolonym być nie wypada, człowiek zadowolony to pewnikiem wariat, bo przecież normalny obywatel widzi sam, że nie ma się z czego cieszyć. Bo jak się tu cieszyć, panie, jak bezrobocie, jak deszcz pada, u władzy idioci, Putin knuje, Angela M. też knuje, szef to kretyn, a sprzątaczka leniwa.  Jak sobie porządnie człowiek z rana ponarzeka, to zaraz mu gorzej. A przecież o to chodzi, żeby czuć się gorzej, żeby nie chciało się żyć, żeby pogrążyć się w beznadziei i smutku. Wszelkie objawy radości należy zwalczać w zarodku. Radość to zło. 

Miss żółtego czyli rzecz o reklamie na blogu

Złapałam dobry pisarski wiatr w żagle, więc nie chcę tego zmarnować i piszę, by nie stracić rozpędu. Nie chcę jednak, byście pomyśleli, że o Was i o blogu nie myślę. Myślę, myślę, i to ciepło. Jednak póki nie zamknę tej części książki, nad którą obecnie pracuję, nie mogę się zbytnio rozpraszać.  Dodatkowo w (tak zwanym) międzyczasie pracowałam nad projektem, o którym więcej będę mogła Wam napisać już w przyszłym tygodniu. Ma on formę współpracy z pewną polską firmą, ale jest dość nietypowy i interesujący. Nie będziecie oglądać jego owoców na blogu, bo według mojej koncepcji Prosty blog nie jest miejscem na jakiekolwiek działania komercyjne. Nie dlatego, że mam cokolwiek przeciwko.  Niedawno na dwóch blogach o minimalizmie i prostocie ( Droga do prostego życia  i Realny minimalizm ) toczyła się minidyskusja na temat reklam na blogach, nie włączałam się do niej z powodu ograniczeń czasowych, co nie oznacza, że nie mam własnego zdania. 

Gdy kucharka odstaje od miski

Nadal pracuję intensywnie nad książką, więc aby blog całkiem nie zardzewiał, przenoszę kolejne wpisy z likwidowanego blogu kulinarnego, tym razem rodzinny przepis na buchty: Mam dwa ulubione kulinarne określenia z gatunku enigmatycznych i przerażających początkujących kucharzy: „dodać wody, ile zabierze” oraz „wyrabiać, aż zacznie odstawać od ręki i od miski”. Przestają one być takie straszne, gdy nabierze się doświadczenia i wie, jak owo „zabieranie” i „odstawanie” mają w praktyce wyglądać, ale dla debiutanta mogą być źródłem sporego stresu. Takie mam właśnie doświadczenia z przepisem, którym dzielę się dzisiaj - buchty drożdżowe.

Prokrastynacja, czyli nie chce mi się

Tłumaczyłam ostatnio tekst o oszczędzaniu, między innymi na emeryturę, ale poruszał też kwestie prokrastynacji i odroczonej nagrody. Ciekawe to było, przyznaję. Szukając materiałów i słownictwa, zaczęłam zastanawiać się nad prokrastynacją właśnie.  Ładne słowo z łacińskim rodowodem. Brzmi elegancko i wyszukanie. Kojarzy się z czymś wysumblimowanym. A tymczasem to stylowy sposób na określanie nawyku, który wcale stylowy ani elegancki nie jest. 

Pasta z fasoli ze świeżym majerankiem

Akcja przenoszenia wpisów kulinarnych w celu likwidacji mojego drugiego blogu trwa. Dzisiaj pasta z fasoli, prosta do bólu, ale naprawdę smaczna. Rzadko jadam mięso, a produkty mleczne jedzone zbyt często mi nie służą. Z pozoru ogranicza to wybór dodatków do chleba. Nie zapominajmy jednak o wszelkiego rodzaju pastach z warzyw strączkowych. Są banalnie wręcz łatwe i szybkie w przygotowaniu. I, co ważne, mogą pomóc przekonać do fasoli, grochu, soczewicy, ciecierzycy te osoby, które za strączkami nie przepadają lub zarzucają im ciężkostrawność. Dodatek różnych przypraw i ziół oraz postać (zmiksowana) znacznie ułatwiają trawienie.

Wywiad z autorką Sztuki prostoty

Wywiad z Dominique Loreau znalazłam już dość dawno, dzięki blogowi  minimalistyczna droga .  Chciałam się nim podzielić także z Wami, potrzebna była tylko wolna chwila na jego przetłumaczenie. Zapraszam do lektury, w ten deszczowy weekend, ciekawe, jak Wam się spodoba? Wersję francuskojęzyczną znajdziecie  tutaj , jeśli wolicie czytać w oryginale. Dominique Loreau Sztuka prostoty Bobby Lœwenstein (tłumaczenie Anna Mularczyk-Meyer) Tak wiele moglibyśmy zyskać, żyjąc skromniej. Jednak posprzątanie w domu, szafach, terminarzu, a nawet w notesie z adresami to za mało. Trzeba także oczyścić swój umysł. Dominique Loreau, Francuzka zakochana w Japonii, opowiada nam o swojej metamorfozie pod wpływem estetyki zen. Oczyść swój dom! Opróżnij szafy! Zrezygnuj z kompulsywnych zakupów! Jedz skromniej! Pozbądź się ton zbędnych przedmiotów, które przeszkadzają ci żyć! Polecenia Dominique Loreau brzmią niemal jak rozkazy. Jednak nie wynika to z apodyktycznego usposobienia