Przejdź do głównej zawartości

Twórczość młodzieńcza

Dzisiaj dzielę się z Wami tekstem powstałym dawno temu, gdy jeszcze byłam studentką. Pewnego dnia poszłam opalać się nad Wisłę, a efektem spotkania, do którego tam doszło, jest krótka forma, którą zamieszczam poniżej. Historia prawdziwa. Ciekawa jestem, czy Wam się spodoba. Taki antrakt, w końcu są wakacje, możemy sobie pozwolić na swobodę tematyczną, prawda?

Trzej królowie

Królowo, ty jesteś najpiękniejsza z całego Krakowa. Ty jesteś królowa, królowo. I ja Cię kocham. Ty, o tu, to masz takie skarby, jakich ja, jako młodzieniec, nie zapomniałem.

Nas było trzech dartańanów, jeden tam na ławce siedzi, drugi to ten, co pod drzewem śpi, a drugi tu przed Tobą stoi, znaczy... chciałem powiedzieć ...trzeci, bo to ja jestem. My całym Krakowem rządzili. Ten jeden, to on jest taki przystojny, bo ja to nie, ale on, wspaniale zbudowany, a twarz, piękny mężczyzna. On był królem Podgórza, rządził wszystkimi kobietami. Wystarczyło, że palcem kiwnął, a one za nim szły ...

Kocham Cię, królowo. Nie ... nie kłamię. Ja kłamałem kiedyś i siedziałem za to, teraz nie. My trzej razem z dwieście lat odsiedzieli.

Byłem kiedyś człowiekiem, pracę miałem, żonaty byłem. Jestem teraz alkoholik. Bo stoczyliśmy się. Wiem, śmierdzę. Teraz pijemy denaturat. Nie, mi teraz już nie śmierdzi. Nie próbuj nigdy, nie rób tego, nie rób, obiecaj, że nie zrobisz.

Kocham Cię, kocie. Daj mi papierosa. No to chociaż peta. Albo dołóż nam złotówkę do paczki.

Widzisz woła mnie: królu, bo ja król jestem. Kiedyś nasza władza to była wielka, a teraz to ona taka mała się zrobiła. Wiesz dlaczego myśmy się stoczyli? Bo w młodości mieliśmy za dużo dziewczyn.

Co ja mogę jeszcze zrobić? Co bym chciał? Zakochać się w Tobie i umrzeć. Bo co mam zrobić? Ożenić się?

Mam córkę, ona jest dobra. Pewnie, że jej przykro, że piję. Ja się tu urodziłem, na Gertrudy. Spodnie mam jakieś brudne, nie wiem czemu. Wyprać? Żeby wyprać, to trzeba mieć gdzie. A ja nie mam domu.

Ja jestem kloszard. Kocham słońce, Wisłę i dziewczyny, co też są bezdomne.

Przestać pić? A jak? Jak chcesz, to Ci pokażę, tu mam wszyty... Jak mi wszyli, to zaraz na drugi dzień poszłem pić. Bo przyszli do mnie pseudoprzyjaciołowie, bo to byli pseudoprzyjaciołowie, podkreślam, i my pili, tu nad Wisłą, a taka dobra była wódka. Nic mi się nie działo, nic.

A Ty wiesz kto teraz umarł? Skrzynecki. My razem, to nie jedną taką butelkę wypili.

O, znowu woła mnie: królu. My wszyscy jesteśmy królowie. Muszę iść, bo to moi przyjaciele. My razem denaturat pijemy.

Ja jestem król. Alkoholik i wariat. Kochasz Ty wariatów choć trochę?

Przepraszam, że ja tu tak. Ludzie się patrzą. Nie masz, królowo, papierosa? Szkoda. Podaj mi rękę, królowo. Patrz, to jest ręka mężczyzny, a to kobiety. Nie obrazisz się królowo, jak pocałuję?

Muszę już iść. Tyle jeszcze w butelce zostało.


Maj 1997.

Popularne posty z tego bloga

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian