Bardzo podobała mi się dyskusja na temat żądzy posiadania, chciałabym jednak przejść już do innych tematów. Jednak jeszcze w ramach ilustracji zacytuję Wam fragment wpisu z blogu Panny Lemionady, pełen humoru opis tego, co działo się w krakowskim sklepie odzieżowej sieciówki H&M, gdy ruszyła sprzedaż kolekcji sygnowanej przez Isabel Marant:
wraz z otwarciem się drzwi truchtem zrobiłyśmy hyc do wieszaków. Co tam się działo...co myśmy zobaczyły...Cudem pochwyciłam rzeczy, które chciałam zdobyć i nagle, odwracając się od nich znalazłam się w epicentrum tornada. Las rąk, las głów, las ludzi. I na nic zdały się słowa: 'Przepraszam, przepraszam, ja już tak bardzo chcę stąd wyjść'. Tłum miotał mną jak szatan.Kiedy po kilku minutach udało mi się w końcu wyrwać z paszczy lwa, ochłonąć chwilę, moim oczom ukazał się niebywały widok. Mianowicie pewna Pani Matka zakosiła cały stos wieszaków (trudno stwierdzić ile ich miała w rękach, generalnie był to cały sort koronkowych bluzek, a ona pod ich ciężarem wręcz się uginała) i krzycząc do córki: 'A 36 masz?! A dwa 36?! A 38?!' kuliła się z nim, tak jakby to był największy dla niej w tym momencie skarb. Nie tylko mnie ten obrazek zaciekawił, bo razem ze mną postanowiła do niej podejść jeszcze jedna zbłąkana duszyczka. Na nasze pytanie, czy możemy sobie wziąć po jednej koszulce do przymiarki, Pani postanowiła skulić się jeszcze bardziej. Kiedy już zupełnie zdezorientowane zapytałyśmy ją, czy może nie odstawiać takiej paranoi, bo jednak nie jest w sklepie sama i każdy chciałby coś kupić, Kobieta, niczym Golum z 'Władcy Pierścieni' naskoczyła na nas z krzykiem: 'JA MAM PRAWO! Wy nie możecie mi nic kazać! Jak będę chciała to kupię WSZYSTKO. BO MAM PRAWO'. I chuj. Nic nie zrobisz. Możesz stać, zbierać szóstki z ziemi i walnąć takiego facepalma, że będzie go słychać w mieszkaniu Marant, ale to i tak na nic, bo Ona 'MA PRAWO'(tu w tle nadal słychać skrzekliwe: 'No masz to 38 czy nie?!').
Przyznam szczerze, że w całym swoim życiu nie widziałam jeszcze takiego szaleństwa. Dosłownie trzydzieści minut wystarczyło by cała kolekcja zniknęła z Krakowa. Na moich oczach każda półka, każdy wieszak robił się pusty. Powiadam Wam, działa się istna magia.
Całość wpisu znajdziecie tutaj. Przypomniał mi się skecz kabaretu Ani Mru Mru, otwarcie hipermarketu, oraz niedawno oglądane filmiki z otwarcia galerii handlowej w Poznaniu, gdzie też tłumy szalały.