Przejdź do głównej zawartości

Milczenie

Wiem, że za długo tu milczę. Właściwie nie mam żadnego usprawiedliwienia. Poza tym, że jeśli nie ma się niczego sensownego do powiedzenia, lepiej czasem zamilknąć. Dojrzewa we mnie pewien temat, ale nie czuję się jeszcze gotowa, by go przelać na klawiaturę. Koleżanka podesłała mi bowiem do przeczytania dwa teksty, jeden to Pamiętnik zakupoholika Michała Zaczyńskiego, a drugi stanowi reakcję na ten artykuł napisaną przez autorkę blogu Fashion50plus. Oba dotyczą zakupoholizmu, a przede wszystkim kupowania ubrań. 

Jeszcze jakiś czas temu rzuciłabym się ochoczo do ferowania opinii, ale mam coraz silniejsze przekonanie, że nie mam prawa nikogo oceniać ani krytykować, poza sobą samą. Nie znam wszystkich okoliczności ani pobudek, nie mam wglądu w myśli i dusze innych ludzi. Oba teksty w pewnym stopniu mnie zadziwiły, może nawet zszokowały. Ale jako osoba, która kiedyś sama zachowywała się podobnie (była uzależniona od kupowania - chociaż w o wiele mniejszej skali), cóż mogę napisać na ten temat? Mam czuć się lepsza, bo dla mnie od dawna to już przeszłość? Bo gdy patrzę na tamte swoje zachowania, jest mi głupio i wstyd przed samą sobą? Mi moje uzależnienie zaczęło w końcu przeszkadzać, ale jeśli komuś nie przeszkadza, co w tym złego?

O zakupoholizmie i kompulsywnych zakupach myślałam ostatnio sporo, bo uświadomiłam sobie, jak bardzo daleko od tego odeszłam. Próbowałam sobie przypomnieć, co mną wtedy kierowało, jak się czułam, kupując, ulegając pokusie, poddając się chwili. I jak szybko mijała ta ulotna przyjemność. Jak nieprzyjemnie było patrzeć na rosnące zadłużenie na rachunku bankowym. Jak nie chciałam tego zauważać, udawałam sama przed sobą, że wszystko jest w porządku. Próbowałam też przypomnieć sobie, jak wyglądał proces zatrzymywania tego szaleństwa. 

Wspomniane teksty obudziły wspomnienia, ale cieszę się, że to już historia. Jednak jeszcze nie czas, bym pisała o zakupoholizmie innych ludzi. Chyba nie umiałabym uniknąć ocen i wyroków. Może za jakiś czas będzie łatwiej. Muszę sobie to poukładać w głowie. Jeśli znajdziecie czas na przeczytanie tekstów, napiszcie proszę, co o nich myślicie, ciekawa jestem Waszych opinii. 

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian