Przejdź do głównej zawartości

Duże dziewczynki czasem śpią po południu

Zapowiadałam, że podzielę się z Wami sposobami na dbanie o siebie. Zanim jednak przejdziemy do konkretów, zacznę od pewnej oczywistej oczywistości. Otóż, by dbać o siebie, trzeba nauczyć się mieć dla siebie samej/samego czas. Trudno było mi się tego nauczyć, bo myślałam, że tylko egoiści mogą sobie na to pozwolić. Osoby, które w dobrej wierze wpoiły mi to przekonanie, zostały tego nauczone przez... egoistów, którzy uważali, że to inni mają mieć czas dla nich, tylko i wyłącznie dla nich (owych egoistów). 

Musiałam pokonać tę barierę psychiczną, zrozumieć, że nie ma w tym niczego złego, gdy poświęca się czas sobie, a nie tylko bliźnim. Pozwolić sobie na szukanie tego, co mi służy i odrzucanie tego, co mi szkodzi. Pamiętać, że jestem jedyną osobą odpowiedzialną za to, by należycie się odżywiać, wysypiać, przesadnie nie stresować, mieć tyle ruchu, ile potrzeba, nikt przecież nie będzie za mną wciąż chodził i sprawdzał, czy to wszystko robię. Ani dopytywał: a jadłaś coś? A o której? Ile godzin wczoraj spałaś? Czy na pewno to, co masz na talerzu, czy nie zaszkodzi? Jak tam ćwiczenia? A skórę oczyszczałaś?...
Jestem przecież dużą dziewczynką, która sama powinna tego wszystkiego dopilnować. 

Czasem dopada mnie dawne poczucie winy. Wtedy, gdy wydaje mi się, że za długo siedzę w łazience, wcierając w siebie mikstury. Albo gdy zamiast spotkać się z kimś, wybieram leniwe popołudnie z drzemką, bo organizm domaga się odpoczynku. Gdy nie odpowiadam od razu na e-maile, zajmując się swoimi sprawami.

Świadomość, że czasami tak trzeba, zapewne przychodzi z wiekiem i doświadczeniem. Jednocześnie przychodzą też inne umiejętności, lepsza organizacja, większa dyscyplina, dzięki którym łatwiej jest znajdować czas i na swoje potrzeby, i dla innych ważnych. Trzeba to ćwiczyć i pamiętać, że perfekcjonizm bywa zabójczy. 

To taki mały wstęp, ciąg dalszy nastąpi. 

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian