Przy okazji trójkowej audycji poświęconej minimalizmowi i książeczce Lea Babauty znowu zajrzałam na blogi Lea, bardzo dawno nie czytane.
Mam wobec niego dług wdzięczności. W 2009 r. właśnie od lektury zenhabits, a potem również mnmlist, zaczęły się zmiany w moim życiu. To one w końcu doprowadziły do pisania Prostego blogu i powstania Minimalizmu po polsku, który za nieco ponad miesiąc trafi do księgarń.
Być może i bez pomocy Lea prędzej czy później doszłabym do podobnych wniosków, a może dalej miotałabym się i kręciła w kółko, nie wiedząc i nie rozumiejąc, dlaczego jest mi źle. Nie dowiem się tego nigdy, ale nie ma to większego znaczenia. Ważne, że jego teksty pojawiły się w odpowiednim czasie i trafiły na podatny grunt. Chłonęłam je jak sucha gąbka i pod ich wpływem uczyłam świadomego życia. Nabrałam odwagi, by samodzielnie je kształtować.
W międzyczasie za drugą swoją nauczycielkę zaczęłam uważać Dominique Loreau. Jej Sztuka prostoty, Sztuka umiaru, Sztuka planowania, Sztuka sprzątania i Sztuka minimalizmu w codziennym życiu wprawdzie nieraz bardzo mnie irytowały, ale także przyniosły wiele przydatnych spostrzeżeń i rozwiązań.
Z czasem jednak potrzeba poszukiwania inspiracji u innych i kierowania się ich wskazówkami zaczęłam zanikać. Pojawiło się pragnienie samodzielności, sprawdzania własnych rozwiązań. Przestałam odwiedzać blogi Lea, sięgać po książki Loreau. Nie potrzebuję już ich wsparcia ani zachęty do prostoty. Ani cudzych pomysłów. Jeśli nawet miałabym popełniać błędy, chcę robić je na własny rachunek. Zresztą żadnej decyzji ani działania nie uważam za błędne. Są doświadczeniami, etapami na drodze. Skoro nie skupiam się na jakimś nieznanym i odległym celu, ciesząc się podróżą jako taką, nie ma znaczenia, czy od tego celu (którego nie znam) się oddalam, czy jestem coraz bliżej. Idę, a widoki po drodze mam ciekawe. Nie potrzebuję drogowskazów ani mapy, nie czuję, bym błądziła czy znów chodziła po własnych śladach.
Jednak ten, poniekąd wymuszony audycją, powrót do Lea B. i jego przemyśleń okazał się przyjemniejszy niż się spodziewałam. Wprawdzie mnmlist od dłuższego czasu nie jest aktualizowany, ale za to na zenhabits znowu więcej się dzieje. Z zaciekawieniem przejrzałam wpisy z ostatnich miesięcy. Spodobało mi się to, że mniej jest w nich dążenia do produktywności i doskonałości, więcej akceptacji świata i życia takimi, jakimi są. Leo przestał udawać cyborga, znów stał się sympatycznym i niedoskonałym jak wszyscy człowiekiem.
Nie potrzebuję już jego rad i wskazówek, ale przyjemnie było poczytać o jego doświadczeniach. Poczułam się, jakbym odwiedziła starego znajomego. Ucieszyłam się, że ma się dobrze. Nie będę już zaglądać do niego tak często, jak dawniej, ale od czasu do czasu z chęcią sprawdzę, jak się miewa.