Niewiele czasu minęło od premiery książki, a ja już czuję się zasypana pozytywnymi reakcjami. Płyną e-maile, komentarze na stronie fejsbukowej. Na każdy e-mail odpowiadam, z komentarzami na FB nie dałabym rady, więc posłużę się blogiem.
Napiszę krótko: bardzo Wam wszystkim, moim stałym i nowym Czytelnikom, dziękuję za tę wielką falę pozytywnej energii, którą wysyłacie w moją stronę. Dzięki Waszym reakcjom widzę, że wysiłek pisania nie poszedł na marne. Poprawki i dyskusje z redaktorami, zastanawianie się, w którą stronę to pociągnąć... Jako debiutantka musiałam sporo napracować się, by ostateczny efekt był strawny i ciekawy, ale cieszę się, że miałam tak dobrych nauczycieli, jak pan Łukasz Najder i pani Karolina Iwaszkiewicz. Nie zawsze było łatwo, ale nikt nie obiecywał, że będzie. Były chwile trudne, zwątpienia i wahania. Nie spodziewałam się jednak aż tak dobrego odbioru. Wiem, że nie wszystkim Minimalizm po polsku się spodoba (to byłoby jednak podejrzane) i nie oczekuję tego, ale dotychczasowe reakcje Czytelników są dla mnie dużym i bardzo przyjemnym zaskoczeniem.
Serce mi rośnie, gdy piszecie mi, że książka ciekawa, potrzebna, szczera, inspirująca, że świetnie się czyta, że „połknięta” w ciągu kilku godzin, gdy gratulujecie i dziękujecie. Muszę przywoływać się do porządku, by mi się od tych zachwytów w głowie nie przewróciło. Ale spokojnie, nie przewróci się, na około mam życzliwych i rozsądnych ludzi, którzy w razie czego będą interweniować, gdy zacznę sobie za dużo na swój temat wyobrażać (i podadzą przysłowiowy już batonik S., gdy będę za bardzo gwiazdorzyć).
Dziękuję więc jeszcze raz. Za to, że kupujecie, czytacie, recenzujecie, oceniacie. Wasze reakcje dodały mi skrzydeł i energii do dalszego pisania.