Jak pisałam niedawno, dużo myślę ostatnio o kolorach, ich działaniu, roli i zastosowaniu. We wnętrzach, w sztuce, w garderobie. Wciąż mocno siedzi mi w głowie wpis Marii ze znanego już wielu Czytelnikom bloga Ubieraj się klasycznie, zatytułowany Garderoba tylko w trzech kolorach. Autorka pisze w nim o decyzji o komponowaniu garderoby tylko w trzech kolorach i pyta czytelników, czy byliby w stanie tak zradykalizować swoje wybory i umieliby wytrwać w tym ograniczeniu.
W pierwszej chwili ta propozycja wydała mi się bardzo radykalna, skrajnie minimalistyczna. Maria wybrała dla siebie biel, czerń i szarość, jako uzupełnienie srebro i złoto, odcienie cieliste i kolor naturalnej skóry, dżins. Bardzo monochromatycznie.
Jednak przypomniałam sobie, że przecież przez dobrych parę lat swojego życia chodziłam odziana w tylko jedną barwę: czerń od stóp do głów, w połączeniu ze srebrną biżuterią. Potem doszła biel, jako uzupełnienie stroju do pracy. Rzadkim akcentem był czerwony szal i rękawiczki. Nie było mi z tym źle wcale. Bardzo wygodnie. Zakupy były dziecinnie proste - gdy wchodziłam do sklepu, od razu podążałam do wieszaków i półek z czernią, cała reszta wydawała się niewidzialna. Komponowanie stroju też było igraszką, wszystko pasowało do wszystkiego, bez wyjątku. I bliskie osoby kojarzyły mnie z tym smolistym uniformem, to był taki znak rozpoznawczy. Propozycja Marii przestała wydawać się skrajną. Przerabiałam to przecież. Nie bolało. Inaczej nawet wtedy nie umiałam.
![]() |
Tak, to jest czarny prostokąt ;-) |
Jednak tamte czasy dawno przeminęły. Nie chcę już wyglądać jak grecka wdowa, przestałam czuć się dobrze w czerni. Potrzebuję więcej koloru. Jednocześnie pamiętam o tym, jak bardzo spójna kolorystyka odzieży ułatwia i decyzje zakupowe, i dobieranie elementów odzieży przed wyjściem. O tym, czym zakończyły się moje poszukiwania kolorystycznego złotego środka w garderobie, opowiem w kolejnym, zapewne weekendowym wpisie, dzisiaj wzywają mnie inne sprawy. Potraktujmy ten wpis jako wstęp do tematu.
Zapraszam Was jednocześnie do przeczytania dwóch rozmów, o które poproszono mnie ostatnio, na blogu minimalplan i w Pracowni Edukreacji.