W ramach objaśnienia do ostatniego minicyklu wpisów o wewnętrznej wolności, który niektórym osobom może się wydawać zupełnie niezwiązany z tematyką bloga - minimalizmem i dobrowolną prostotą... Takie odniosłam wrażenie.
Wbrew pozorom są to tematy ściśle powiązane. Minimalizm to dążenie do życia intencjonalnego, świadomego. Do osiągnięcia spokoju ducha, za którym tak wiele osób tęskni, a niewielu udaje się go osiągnąć. Do tego, by nie zakłócać odczuwania radości istnienia.
Ćwiczenie uniezależniania swojego dobrego samopoczucia od zewnętrznych okoliczności i ocen otoczenia oraz nauka nieprzeceniania znaczenia własnej osoby dla świata, uwalnianie się od swojego ego - czyli ćwiczenie wewnętrznej wolności - temu właśnie służą.
![]() |
Źródło: Pinterest |
Łatwo to przeoczyć. Owszem, pozbywanie się fizycznego nadmiaru, wprowadzanie porządku w otoczeniu, eliminowanie zbędnych obciążeń materialnych, też są w tym procesie (bardzo!) potrzebne, ale stanowią tylko część koniecznych do wykonania kroków. Bez pracy w wymiarze duchowym nie osiągnie się opisanego powyżej stanu i wciąż będzie człowieka coś uwierać, coś przeszkadzać.
Szafa, graty, kosmetyki, książki, posiadanie, zarabianie, oszczędzanie, zarządzanie czasem - tak, bardzo tak. Wszystkie te tematy i wiele innych trzeba przepracować, ale nie można się na nich zatrzymać. Sama ich nie unikam, a wręcz lubię, jednak jestem w pełni przekonana, że warto czasem sięgnąć ciut dalej i głębiej. Dlatego obok spraw lekkich i przyjemnych od czasu do czasu przynudzę co nieco, nawet jeśli komuś to się wyda mniej interesujące niż ładne zdjęcia z Pinteresta, które też czasem wklejam. Trudno, lubię być nudziarą.