Od dłuższego już czasu uważam, że to, jak wygląda teraz moje życie, całkowicie odpowiada mojemu osobistemu ideałowi prostoty.
Pracuję w sposób, który najbardziej mi odpowiada. Odczuwam wielką satysfakcję, wiedząc, że moja praca jest użyteczna. Tłumaczę najczęściej teksty użytkowe, techniczne, prawne - wiem, że są potrzebne i widzę to. Mogę pracować w swoim tempie, w dowolnym miejscu, najczęściej w domu albo u moich rodziców na wsi.
Moje relacje z najbliższymi są dobre i szczere, przepełnione obustronną radością z tego, że siebie mamy i że możemy być blisko na co dzień, nie tylko od święta. Jeśli chodzi o znajomych i przyjaciół - trochę pozmieniało się w ostatnich latach, rozluźniły kontakty z niektórymi osobami, bo nasze drogi rozeszły się i coraz trudniej było znaleźć wspólny język, za to udało się wrócić do kilku długoterminowych znajomości i znów widujemy się regularnie z tymi osobami, które uważam za bratnie dusze. Przybyło też trochę nowych znajomych, głównie dzięki blogowi - i są to bardzo wzbogacające relacje.
Bardzo rzadko zdarza mi się spieszyć lub stresować. Nie na wszystko starcza mi czasu, ale nauczyłam się go znajdować, jeśli chodzi o sprawy, które uważam za ważne. Na mniej ważne nie warto, na dłuższą metę. Wypracowałam sobie stały rytm dnia i tygodnia, ale zdarza mi się go świadomie zaburzać, by nie popaść w rutynę i nie działać na autopilocie. Jednak powtarzalność ma dla mnie wielki urok, wolę, by przeważała nad urozmaiceniem.
Fizyczna przestrzeń, nasze mieszkanie, nadal jest bardzo uporządkowana i niezagracona, czasem przybywa jakiś nowy element, ale w międzyczasie inne zmieniają właścicieli. Wnętrze jest więc estetyczne, wesołe, przyjazne i wygodne.
Ćwiczę kreatywność - poprzez gotowanie z dostępnych akurat składników, zwykle bez przepisu, robienie na drutach, pisanie. To właśnie ona chroni przed nudą, daje radość, tę zwykłą i codzienną satysfakcję z dobrze wykonanych zadań.
Jestem w pełni zadowolona z takiego życia, bo jest idealne tu i teraz, w tym momencie, w którym się znajduję i w tych okolicznościach. Warunki zewnętrzne nie raz pewnie ulegną zmianie, więc opisany stan nie będzie trwać wiecznie. Zmiany przyjdą same, prędzej czy później.
![]() |
Fot. Urszula Mularczyk |
Wiem też, że mój ideał dla kogoś innego mógłby być jak najdalszy od doskonałości. Mógłby ziać straszliwą nudą. Czegoś w nim brakuje albo wszystko pewnie jest nie tak. Dlatego nie wmawiam nikomu, że jest to jedyny możliwy scenariusz. Za to jest mój własny i dobrze mi z nim. Jest w nim miejsce dla mnie samej, dla ludzi, jest miłość i mnóstwo radości. Nie mam potrzeby udoskonalania ani jego, ani siebie samej, dobrze jest tak, jak jest.