Praca nad książką, która powoli dobiega końca, pomogła mi uświadomić sobie, że pewien etap życia mam już za sobą. Mniej więcej sześć lat temu, prawie siedem, przeczytałam po raz pierwszy o koncepcji minimalizmu. Byłam wtedy zagubioną i sfrustrowaną osobą, pogrążoną w kompleksach i uzależnioną od zakupów. Niezbyt szczęśliwą, właściwie nie wiadomo dlaczego. Stopniowo zaczęłam wprowadzać zmiany w swoim życiu, najpierw małe, potem większe. Zyskiwałam doświadczenie i wiedzę o sobie. Zaczęłam pisać bloga, co bardzo pomogło w tym procesie, nabierającym coraz większego rozpędu. Upraszczałam, eliminowałam. Najpierw w sensie materialnym, a potem coraz bardziej także w innych wymiarach. Porzuciłam mnóstwo fałszywych wyobrażeń o sobie, życiu i świecie. Różne blokujące mnie przekonania i lęki. Dzięki minimalizmowi przebudowałam swój mikrokosmos, zrobiłam porządki nie tylko w szafach, ale przede wszystkim w niegdyś pogrążonej w chaosie głowie.
Po słonecznej stronie życia