Przejdź do głównej zawartości

Skazane na stosik

Zapytała jedna z czytelniczek, w jaki sposób przeprowadzam selekcję książek, bo, jak twierdzi, w jej przypadku metoda z wyrzucaniem na środek pokoju  nie działa, wszystkie wróciły na regał.

Od dłuższego czasu stosuję metodę stosikową. Wiem, że stosiki książek kojarzą się raczej z blogami bibliofilskimi, gdzie symbolizują pozycje oczekujące na przeczytanie. Moje układanie poziomo książek w kupkę ma jednak zupełnie inną funkcję. Podczas porządkowania regału ustawiam pionowo (czyli normalnie) te pozycje, co do których nie mam żadnych wątpliwości, że zostają.

Natomiast wszystkie te, które budzą wątpliwości lub na pewno są przeznaczone do wydania bądź sprzedania, kładę na wyznaczonej półce na płask, ułożone jedna na drugiej. I tak sobie leżą przez pewien czas, do momentu, gdy będzie okazja coś z nimi zrobić: sprzedać, przekazać do biblioteki, dać komuś w prezencie. W tym okresie mogę oczywiście zmienić zdanie, ale bardzo rzadko się to zdarza.

Oto aktualny stosik. W całości przeznaczony do wydania/sprzedania, nie ma żadnych znaków zapytania. Czeka na rozstrzygnięcie aukcji na allegro, a niektóre pozycje zapewne zostaną komuś sprezentowane. Kolejny przygotowuję właśnie mentalnie, najprawdopodobniej zabiorę się za formowanie go, gdy ten wywędruje. 


To prosta metoda, skuteczna i bezpieczna, bo daje czas na zmianę decyzji i oswojenie się z myślą o pożegnaniu z daną książką. 

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian