Przejdź do głównej zawartości

Dekalog minimalisty

Mam za sobą cudowne, ale też i szalone tygodnie. Spotkania z czytelnikami, wizyty w radio (Radio Kraków i Tok.fm), a prócz tego kilka ważnych wydarzeń w sferze prywatnej. Wernisaże trzech wystaw w rodzinie, dwóch malarstwa mojego dziadka, Józefa Mularczyka (w dworze w Stryszowie i w galerii Pijalni Wód Mineralnych w Szczawnicy), oraz ikon mojej Mamy, Bożeny Mularczyk, w bibliotece w Brzesku. Wybaczcie mi więc, że dzisiaj znów posłużę się jedną z historii konkursowych, zamiast napisać wpis od siebie. Mam kilka tematów w kolejce, ale jeszcze czuję się nieco oszołomiona po tym maratonie wrażeń i dobrych emocji. 

Przedstawiam Wam „osobisty dekalog minimalisty”, który przesłała mi Iwona. Czytelnicy bloga Droga do prostego życia mogą pamiętać jej historię, Ziarno minimalizmu, którą znajdziecie tutaj. Jak mi napisała: „Po roku, jako człowiek, któremu potrzebne są jasne zasady, sformułowałam coś, co nazwałabym Moim osobistym dekalogiem minimalisty. Oczywiście wzorowałam się na 10 przykazaniach - a jakże inaczej. Świadczy to też o randze tego mojego dekalogu - do obu podchodzę bardzo poważnie. Oba wyznaczają mi drogę postępowania. Oczywiście mam świadomość, że ten chrześcijański zupełnie by wystarczył, gdybyśmy się do niego należycie przyłożyli. Człowiek ma jednakże taką pokrętną naturę, że jak mu wytkną dosadnie błędy i sformułują zasady - funkcjonuje zdecydowanie lepiej. Przynajmniej to mój passus. Zresztą uważam, że praca nad sobą trwa i nigdy się nie kończy - toteż odświeżam sobie co jakiś czas moje przemyślenia. Co wieczór z pacierzem nie będę ich powtarzać, ale taka krótka pauza na zamyślenie przy dziesiątym z kolei przykazaniu jest mile widziana.”


Spodobała mi się koncepcja Iwony, myślę, że dobrym pomysłem jest spisanie sobie takich osobistych zasad, by móc do nich często wracać. Zapewne w każdym przypadku taki prywatny dekalog będzie wyglądał nieco inaczej albo nie będzie wcale dekalogiem, bo może komuś wystarcza jedno hasło przewodnie, a kto inny dopisze sobie jeszcze pięć kolejnych punktów. Oto zasady podesłane przez Iwonę. Nie twierdzę, że w pełni się z nimi zgadzam, ale ważne jest to, że autorka się z nimi identyfikuje i że jej służą.

Osobisty dekalog minimalisty
 
  1. Nie daj się skonsumować - nie daj się zdefiniować poprzez kupowane rzeczy. Mamona nie jest Bogiem, niezależnie od tego, w co przyszło Ci wierzyć.
  2. Nie czcij rzeczy - są one nietrwałym elementem rzeczywistości i bardzo szybko stają się bezużyteczne. Miej  świadomość, że coś co dziś jest cenne, jutro będzie zapewne śmieciem.
  3. Czas wolny traktuj jak święto, nie rozmieniaj go na drobne, nie trać na wydawanie pieniędzy i na pogoń za rzeczami.
  4. Nie pracuj na rzeczy  kosztem obecności wśród bliskich i przyjaciół. Bądź w kontakcie z ludźmi - to oni są największą wartością naszego świata. Omijaj rzeczywistość i ludzi zawłaszczonych przez rzeczy.
  5. Szanuj te rzeczy, które posiadasz - szanując je, szanujesz siebie, czas jaki poświęciłeś na zapracowanie na nie, planetę, która nosi nas z całym naszym dobytkiem.
  6. Rozwijaj się, pracuj nad sobą, zmieniaj się. Zmiany niosą postęp, ale, na miłość boską, nie zmiany ciuchów, wystroju wnętrza czy kolejnych gadżetów.
  7. Świat nie stoi w miejscu - nadążaj za nim, poznawaj go, smakuj, dowiaduj się nowych rzeczy. Nie pomyl postępu z trendami zakupowymi.
  8. Ciesz się tym co masz - nie uzależniaj poczucia szczęścia i sensu życia od gromadzenia dóbr, ze zmęczenia nie będziesz potrafił i nie będziesz miał czasu się nawet nimi nacieszyć.
  9. Nie pożądaj żadnej rzeczy bliźniego swego - przecież to są tylko rzeczy. Swoje pożądanie nakieruj każdorazowo na coś wartościowego.
  10. Życie jest zbyt piękne, aby gonić za ulotnym. Bądź minimalistą w braniu, realistą w działaniu, a maksymalistą w dawaniu innym siebie.

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian