Przejdź do głównej zawartości

Nowy rozdział

Gdy w lecie zeszłego roku kończyłam pracę nad „Minimalizmem dla zaawansowanych”, jasne stało się dla mnie, że zamykam pewien rozdział: etap wielkiej zmiany, którą w skrócie można nazwać upraszczaniem. Zakończyłam go z radością i spokojem, ale też z ciekawością, co będzie dalej. Opisywałam tę zmianę na bieżąco przez sześć lat na blogu, podsumowałam w obu książkach. Nie mogę jednak drążyć tego tematu w nieskończoność, bo w końcu i ja sama, i czytelnicy będziemy mieć go dość. 

Zabawnie się poczułam, gdy uświadomiłam sobie, że chociaż z dnia na dzień nie przestanę pisać o minimalizmie, prędzej czy później będę chciała i potrzebowała mówić o czym innym. Bo nie można upraszczać bez końca i nie można o tym bez końca opowiadać. Przychodzi czas, gdy wystarczy się tą osiągniętą prostotą cieszyć i korzystać z niej. 

To właśnie robię. Żyję sobie, czasem wolniej, czasem szybciej. O minimalizmie i upraszczaniu wciąż jeszcze mówię, i to często, bo to naturalna konsekwencja publikacji książki. Poza tym widzę, że jest taka potrzeba, wiele osób interesuje się tymi tematami, co bardzo mnie cieszy. 

Jednak moje myśli zajmują też inne sprawy. Bardzo dużo czytam, właściwie w każdej wolnej chwili. Wrócił mi apetyt na książki, którego przez długi czas nie czułam. Mam swoje podejrzenia, czemu tak było, ale to nie jest istotne. Wydaje mi się, że mogło być to związane z uczeniem się pisania - i bloga, i książek, chyba to była reakcja obronna, zmęczenie ciągłą pracą ze słowem. Ważne jest, że ta blokada została zwolniona. Czytam pozycje przeróżne, biografie, pozycje dokumentalne, historyczne, literaturę faktu. Rzadko sięgam po beletrystykę, już od dawna nie mam na nią ochoty, nie wiem, czy to się zmieni, czas pokaże. 

Poza tym: praca (czyli tłumaczenia), spotkania z rodziną, przyjaciele. Sporo dobrej zabawy i radości z bycia z ludźmi i wśród nich. 

I robótki ręczne, powoli zbliżam się do końca pledu, który zaczęłam prawie rok temu. Dziergam go po troszku, dlatego zajęło to tak wiele czasu. Ale duży też jest, skubaniutki. Gdy skończę, pochwalę się efektem. Poza tym wykańczam też różne drobiazgi zdobione decoupagem, ale ta technika już mnie trochę męczy, zresztą nigdy nie byłam jej wielką fanką. 

Foto Nick Casale
Dwa tygodnie temu zaczęłam pracę nad trzecią książką. O wiele jeszcze za wcześnie, by zdradzać coś więcej. Jedyne, co mogę powiedzieć: że na pewno nie będzie ona o minimalizmie, ani nie będzie też poradnikiem. Na razie świetnie się bawię i pomysł coraz bardziej mi się podoba, zobaczymy, co z tego projektu wyjdzie. 

Bloga, jak widzicie, nie porzucam i nie zaniedbuję. Mam jeszcze różne tematy związane z upraszczaniem do poruszenia lub odświeżenia, i bardziej praktyczne kwestie, i bardziej ogólno-teoretyczne. Są też do opublikowania świetne historie z konkursu o porządkowaniu w głowie. Końcówka zimy i przedwiośnie to dobry czas na rozmawianie o upraszczaniu, powoli człowiek zaczyna myśleć o czasie odnowy, jakim jest wiosna. Jak wiecie, lubię wykorzystywać ten naturalny przypływ energii, jakiego się wtedy doświadcza. Warto nabrać na wiosnę rozpędu, jeśli odczuwa się potrzebę jakiejś zmiany czy rozwoju. Tak, jeszcze luty, ale w tym roku ten luty taki trochę jak marzec, pewnie dlatego myśli biegną już ku przedwiośniu. Wasze też, czy tylko ja tak mam?

Popularne posty z tego bloga

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian