Nie jest łatwo wrócić do codziennego rytmu życia po miesięcznym urlopie, jak pewnie się domyślacie. Celowo nie piszę „do szarej codzienności”, bo moja codzienność na pewno szara nie jest, wręcz przeciwnie, mieni się barwami i radością. Lubię ją bardzo. Jednak wiadomo, przyjemniej jest wypoczywać i leniuchować niż pracować, nawet jeśli swoją pracę się lubi i daje ona człowiekowi wiele satysfakcji. Tym trudniej wrócić do swoich zwykłych spraw, że wakacje okazały się bardzo udanymi. Zarówno część andaluzyjska, spędzona z moją siostrą, jak i ta dłuższa, grecka, z mężem. Pierwsza była bardzo aktywna pod każdym względem, także fizycznym, wstawałyśmy bardzo wcześnie, dużo maszerowałyśmy. Wróciłam z niej zadowolona i pełna wrażeń, ale nie całkiem jeszcze zrelaksowana. Wyjazd do Grecji upłynął w znacznie spokojniejszym tempie. Wprawdzie pokonaliśmy długą trasę, ale niespiesznie. Najpierw do Aten samolotem, potem rejs promem na Santorini (osiem godzin, z zawijaniem do kilku portów na
Po słonecznej stronie życia