Przejdź do głównej zawartości

Jeszcze prościej

To, że ostatnio rzadko poruszam na blogu temat minimalizmu, nie znaczy, że przestał być dla mnie ważny. Jest nadal istotny, ale w inny sposób niż wtedy, gdy wprowadzałam największe zmiany w swoim życiu i przestrzeni osobistej. Pisałam o tym we wpisie Procesy w tle

Po ośmiu latach mówienia i pisania o nim czuję przesyt. Nie mam już ochoty czytać książek ani blogów związanych z tym tematem. Nie twierdzę, że nie warto, bo wiele mądrych treści wciąż powstaje, jedynie ja nie mam już potrzeby dalej drążyć tych kwestii.

Nadal bardzo istotna jest dla mnie prostota, coraz ważniejsza. To raczej już nie ulegnie zmianie, bo zawsze ją lubiłam, a z czasem stała się dla mnie myślą przewodnią. W każdej dziedzinie życia. Prostota wypowiedzi, przekazu, formy i treści. W estetyce i ubiorze. W wystroju mieszkania. Na talerzu - bardzo istotna. Prostota i skuteczność rozwiązań - w pracy, nauce, komunikacji. Nie zajmują mnie natomiast zbytnio sprawy ilości rzeczy i zajęć, które na pewnym etapie były tak ważne. Owszem, prostota czasem wymaga niewielkiej ilości środków, ale nie zawsze. Ilość, mała czy duża, nie jest dla mnie teraz tak istotna, jak adekwatność.

Owszem, nadal zwracam dużą uwagę na ilość rzeczy, które zabieram ze sobą, wychodząc z domu lub wyruszając w podróż. Czasem udaje mi się spakować świetnie i lekko, czasem ponoszę małe bagażowe porażki, wciąż uczę się sztuki mądrego i kompaktowego pakowania. Jeszcze sporo pracy przede mną w tej kwestii, ale jestem na dobrej drodze.

Coraz ważniejsze staje się także jak najlepsze wykorzystywanie tego, co znajduje się w moim bezpośrednim zasięgu. Tego co już mam lub co mogę dostać bez większego wysiłku. Bardzo dużą wagę przywiązuję też obecnie do unikania marnotrawstwa. Staram się jak najmniej wyrzucać. Rzeczom już niepotrzebnym, nawet drobiazgom, szukam nowych właścicieli. Znacznie poprawiły się nasze zwyczaje związane z żywnością, dawniej często jedzenie się marnowało w naszym domu, teraz wyrzucam je rzadko, bo coraz lepiej idzie mi planowanie posiłków, zakupów i zużywanie zapasów.

Wciąż jestem bardzo wyczulona na nadmiar. Męczy mnie w każdej postaci, zarówno ten fizyczny, który zwykle skutkuje bałaganem, jak i ten niematerialny. Nadmiar sprawia, że czuję się przyduszona. Przygnębia i pozbawia energii.

Prostota, radość i piękno codzienności: te trzy aspekty niezmiennie pozostają najistotniejsze. Radość istnienia. Radość z zajmowania się tym, w czym jestem dobra i dzięki czemu mogę czuć się pożyteczna i potrzebna. Radość z przebywania z ludźmi, którzy są mi życzliwi i dla mnie ważni. Piękno przedmiotów, którymi się otaczam. Emocji, których doświadczam. Wewnętrzne piękno osób, które są obecne w moim codziennym życiu. Tak się teraz sprawy u mnie mają.

Foto: Ornella Binni

Popularne posty z tego bloga

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian