Chyba najbardziej lubię pisać i nagrywać w odpowiedzi na Wasze konkretne problemy lub zapytania. Bardzo inspirujące bywają komentarze, które zamieszczacie pod wpisami i materiałami wideo. Ewa pod wczorajszym filmem pt. Minimalizm a pamiątki i nietrafione prezenty pisze tak: Mam chwilowy zastój. Chyba muszę trochę odpocząć, jest mi trochę ciężko. Tak naprawdę nie spodziewałam się, że będzie tak trudno. Dużo za mną, ale chyba jeszcze więcej do pozbycia się.
To, co spotkało Ewę, czyli zastój i zmęczenie pozbywaniem się nadmiaru, jest zupełnie naturalne i czasem nieuniknione. Tym bardziej prawdopodobne, im większy chaos i natłok niepotrzebnych rzeczy panował w naszym otoczeniu na początku drogi. Nie da się przecież zmienić nawyków w kilka dni. Odwrócenie skutków wieloletnich procesów czy zaniedbań też wymaga czasu. Miesięcy, lat nawet.
Zupełnie inaczej gospodaruje się siłami, mając do pokonania krótki dystans, a inaczej, gdy przed nami bardzo daleka droga do pokonania. A w tym przypadku - drogi minimalizmu - szykuje się podróż, której końca nie widać, bo... ona nie musi się nigdzie kończyć. Idziesz tak daleko, jak chcesz, a po drodze możesz robić tyle przystanków, ile masz ochotę.
Ja, w drodze na tatrzański szczyt. Fot. Robert Meyer |
Co najważniejsze, ewentualne przerwy czy nawet cofnięcie się o kilka kroków mogą tylko pomóc. Czasem trzeba odpocząć, zebrać siły, a przede wszystkim nabrać dystansu. Spojrzeć z pewnej odległości na to, co już się zrobiło, zastanowić, co jeszcze chciałoby się zmienić, ale bez poczucia przymusu.
Zmuszanie się do parcia naprzód za wszelką cenę może jedynie zniechęcić. Bez odpoczynku i regeneracji nie da się zajść daleko.
Ogółem lepiej zwolnić tempo, by nie stracić zapału, nie wypalić entuzjazmu. Naprawdę dalej można zajść, idąc równym (ale własnym) rytmem, niż próbując bić rekordy. Wielkie i długofalowe zmiany składają się z miliona mikrozmian. Czasami malutkich, ledwie zauważalnych, ale czynionych regularnie.
Gdy dopada Cię zmęczenie, a nawet zwątpienie, usiądź, weź głęboki oddech. Zrób sobie przerwę, tak długą, jak będzie potrzeba. Może nawet kilka tygodni. Za tydzień święta, czas radości, spotkań z bliskimi, odpoczynku. Jeśli zmęczyły Was przedwiosenne porządki, pozwólcie sobie na odrobinę lenistwa, niemyślenie o minimalizowaniu, eliminowaniu nadmiaru etc. Czasem tak naprawdę trzeba. Ochota i siły wrócą, ale nie da się ich odzyskać, cisnąc ponad miarę.