Przejdź do głównej zawartości

Najlepszy prezent

Szczerze mówiąc, lubię dostawać prezenty. Małe lub duże, ale dane od serca. Dane nie dlatego, że trzeba i wypada, bo to ten właśnie dzień w roku. Urodziny czy Boże Narodzenie, ale dlatego, że ktoś mnie lubi i chce sprawić mi przyjemność, wywołać uśmiech na mojej twarzy. 

Dawać też lubię. Tak samo jak dostawać, jeśli wiem, że obdarowany jest osobą, która lubi podarunki. Najtrudniej jest z takimi ludźmi, co to wszystko już mają i niczego nie chcą, tzn. chcieliby dostawać prezenty, ale są już tak zmanierowani, że nie wiadomo właściwie, czy jest jeszcze cokolwiek, co mogłoby przynieść im radość. 

Wiele osób mówi, że większą przyjemność sprawia im dawanie niż dostawanie prezentów. Też kiedyś tak odczuwałam, ale teraz uważam, że nauczenie się czerpania takiej samej radości z brania, jak z dawania, bardzo wiele zmienia. Jeśli chce się być naprawdę zadowoloną z życia osobą, to wręcz konieczne. Równowaga musi być, jak zawsze.

Photo by Dakota Corbin on Unsplash
Nie cierpię jednak prezentów nieprzemyślanych. Przyznaję, że rzadko takie dostaję. Moja rodzina i znajomi dobrze mnie znają, a poza tym gdy mamy wątpliwości co do tego, co dana osoba chciałaby dostać, nie wahamy się przeprowadzić subtelnego śledztwa czy nawet zapytać wprost. Zbyt wiele jest kłopotu z pozbywaniem się niepotrzebnych rzeczy. Lepiej sobie i innym tego kłopotu oszczędzić, gdy tylko to możliwe. 

Wolę więc nie dostać prezentu wcale. Nie jest mi wtedy smutno. Wiem, czego potrzebuję, a czego nie. Cieszę się, że uniknęłam ryzyka otrzymania przedmiotu zbędnego czy takiego, który mi się nie podoba. I tak bym się go pozbyła, najszybciej jak to możliwe. Szkoda byłoby więc zachodu, czasu i pieniędzy tej osoby, która by mi go dała. 


Osobiście teraz najbardziej lubię dawać i dostawać prezenty niematerialne. Mamy już w rodzinie i wśród przyjaciół spore doświadczenie, jeśli chodzi o dawanie w prezencie przeżyć. Na czterdzieste urodziny dostałam na przykład od znajomych voucher na zabieg kosmetyczny w spa w krakowskiej Farmonie (polecam, świetne miejsce). Wykorzystałam go na masaż balijski, który był niezwykłym przeżyciem. W tym roku zainspirowane tym pomysłem sprezentowałyśmy taki masaż mojej Mamie na urodziny, okazało się bowiem, że w miejscowości, gdzie mieszka Mama, w hotelowym spa też dostępne są takie masaże (co oznacza, że można podarować przyjemność także osobom niemieszkającym w dużym mieście). Na rocznicę ślubu moich Rodziców zorganizowaliśmy im wyjazd do Pragi. Wcale nie wymagało to wielkiego budżetu, bo pojechali pociągiem, a nocowali w pokoju wynajętym przez Airbnb. Za to przygodę mieli wielką i wielokrotnie wspominali ten wyjazd. Zdarzyło się nam również podarować bilety do Historylandu (historia opowiadana scenami zbudowanymi z klocków lego) rodzince z niedużymi dzieciakami, tak, by mogli przeżyć całą czwórką coś ciekawego.

Jednak jeśli chce się samemu zorganizować tego rodzaju prezent, trzeba czasem wykazać się pomysłowością, czasem poświęcić więcej czasu i wysiłku. I jednak narzuca się obdarowanej osobie swój pomysł na przeżycie. Lecz dostępne są też inne opcje. Coraz popularniejsze są propozycje prezentów „przeżyciowych” organizowane przez wyspecjalizowane firmy. Korzystaliśmy już z tej możliwości wielokrotnie, i w rodzinie, i kupując prezenty dla znajomych. W przypadku droższych wariantów robimy zwykle zrzutkę w kilka osób. Polega to na tym, że obdarowany dostaje voucher (w wersji papierowej lub elektronicznej) na wybraną atrakcję, który jest ważny przez rok. Można ofiarować bon na konkretne przeżycie (np. masaż, zabieg kosmetyczny, lekcję tańca, jazdy konnej, strzelanie na strzelnicy, lot widokowy, lot szybowcem, skok na bungee), albo pakiet propozycji, z którego można sobie wybrać jedną. Tę opcję wybieram wtedy, gdy nie jestem pewna, czy dana osoba będzie wolała jakieś bardziej emocjonujące przeżycie (np. jazdę samochodem terenowym), czy coś bardziej relaksującego, czy też będzie chciała poszerzyć swoje horyzonty (np. degustacja wina). Do tej pory korzystałam z oferty innej marki, lecz skontaktowała się ze mną firma Prezent Marzeń, która szczyci się posiadaniem w całości polskiego kapitału. Znacie mój stosunek do współpracy z firmami na blogu czy kanale - robię to rzadko i tylko wtedy, gdy mam pewność, że polecałabym dany produkt lub markę również wtedy, gdyby nie wiązała się z tym żadna korzyść materialna. Tak jest także w tym wypadku - mogę Prezent Marzeń szczerze polecić, bo cały proces wyboru prezentu, przesyłki i komunikacji z tym związanej przebiegł modelowo, a wybór prezentów jest spory. Więcej możecie poczytać na ich firmowym blogu we wpisie Jaki prezent dla minimalisty? A, to także dobra opcja na prezent na ostatnią chwilę, jeśli wybierze się voucher w wersji elektronicznej do samodzielnego wydrukowania. Nie polecam kupowania prezentów w ostatniej chwili (czyli bez namysłu), ale wiadomo, wszyscy są teraz tak zabiegani...

Ciekawe, teraz przed Świętami różne osoby zagadują mnie o to, jak spędza Boże Narodzenie minimalistka. I często słyszę od moich rozmówców, że są zmęczeni prezentami. Nie chcą ich. Mają dość. Chyba wielu osobom się już „przejadło” całe to konsumpcyjne wariactwo. Koleżanka powiedziała mi, że czuje się chora na samą myśl, że miałaby dostać kolejny kubek czy zestaw kosmetyków. 

My w tym roku postanowiliśmy z prezentów świątecznych zrezygnować całkowicie. Wiecie, że ten rok był niełatwy dla mojej rodziny. Pierwsze Święta bez Taty, cóż pisać. Będzie smutno. Spędzamy je więc zupełnie inaczej. Gdy będziecie czytać te słowa, my będziemy już w drodze. Wyjeżdżamy całą rodziną już dzisiaj, by pobyć w miejscu, które wszyscy bardzo lubimy. To jest nasz prezent, najlepszy. Przeżyć razem przyjemne chwile w pięknym otoczeniu. Tworzyć wspólne wspomnienia. Owszem, będziemy jeść smaczne potrawy i pić dobre wino, ale to nie będzie esencją tegorocznych Świąt. Zresztą chyba w naszym domu nigdy tak nie było. Zawsze najważniejsze było dla nas bycie razem, nie choinka, prezenty i jedzenie. 

Photo by Kari Shea on Unsplash
Niezależnie od tego, czy dajecie sobie prezenty, czy też nie, życzę Wam, by te Święta były spokojne i radosne. Byście spędzili je w taki sposób, w jaki lubicie najbardziej. Z choinką bogato ozdobioną, pysznościami na stole, prezentami i w radosnym zamieszaniu lub skromnie, prosto, cicho i kameralnie. Bardzo Wam dziękuję za to, że jesteście ze mną, wspieracie mnie i okazujecie tyle życzliwości. Wesołych Świąt! 

Popularne posty z tego bloga

Ajka Minimalistka - kolejny rozdział

Zgodnie z zapowiedzią rozpoczynam kolejny rozdział. Prosty blog - czyli to miejsce, niestety nie odpowiada już moim potrzebom. To znaczy nie odpowiada mi ta platforma, na której go piszę, blogspot. Jej niedostosowanie do moich obecnych wymagań nie tłumaczy oczywiście rzadkiej publikacji tekstów w ostatnich latach, ale prawdą jest, że na pewno nie pomagało w pisaniu. Nie ma co jednak szukać wymówek czy wytłumaczeń.  Prosty blog pozostaje tutaj, nie znika. Wiem, że są wśród Was osoby, które wciąż lubią wracać do starych wpisów. Jednak od teraz nowe treści będę publikować w nowym miejscu, do którego serdecznie Was zapraszam. Moje nowe blogowe gospodarstwo nazywa się Ajka Minimalistka i znajdziecie go pod tym adresem . Będą się tam pojawiać nie tylko wpisy, ale również w osobnej zakładce można znaleźć wszystkie odcinki podcastu, który nagrywam od kilku miesięcy.  Zapraszam, do poczytania, posłuchania i zobaczenia! 

Memento vivere

Gdy w ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami radością życia, w komentarzach słusznie zauważyliście, że takie podejście nie dla każdego jest oczywiste, proste, naturalne, wrodzone. Niektórzy muszą się go nauczyć czy też wyćwiczyć.  Czy można nauczyć się cieszyć z faktu, że oto widzimy narodziny nowego dnia, że dane nam jest przeżyć kolejną dobę? Sposobów na to jest wiele, myślę, że taka radość może przyjść na co najmniej dwa.  Pierwszy, dość brutalny i gwałtowny: przez doświadczenie własnej lub cudzej poważnej choroby, wypadku, otarcie się o śmierć lub utratę kogoś ważnego, bliskiego, kochanego, zachodzi proces uświadamiania sobie własnej śmiertelności, kruchości życia, jego ulotności, nieuchronności śmierci. Drugi: gdy ten sam proces następuje powoli, pod wpływem doświadczenia życiowego, upływu czasu, obserwacji świata i własnej refleksji.

Uniform minimalistki

Temat osobistego uniformu obracam w głowie już od kilku lat, co najmniej. Jednak jeszcze do niedawna nie czułam się gotowa na to, by ostatecznie zdefiniować go dla siebie. Owszem, wiedziałam, że ciągnie mnie w tym kierunku i że coraz bardziej zbliżam się do wprowadzenia go w życie na co dzień. Jednak jeśli obserwowaliście, być może, moje materiały o kolorowej szafie minimalistki na YouTube , w cyklu, w ramach którego zaprezentowałam całą swoją kapsułową garderobę na wszystkie pory roku, mogliście zauważyć, że wprawdzie mój styl i zestawy ubraniowe były już dość wyraziste i powtarzalne, trudno było by nazwać je uniformem.  Tak jednak się złożyło, że w międzyczasie zmieniłam tryb życia poprzez powrót do oprowadzania po Krakowie (już nie tylko po Wawelu, jak było parę lat temu), więc o wiele częściej wychodzę pracować poza dom. Oczywiście wymusiło to dostosowanie zawartości szafy i pewne jej uzupełnienia. A jednocześnie kilka ubrań z niej wywędrowało. Z powodu zużycia, ale też zmian