Wpis jest uzupełnieniem materiału wideo zamieszczonego w serwisie YouTube, który można obejrzeć tutaj:
Książkę Magia sprzątania Marie Kondo przeczytałam cztery lata temu, o moich wrażeniach możecie przeczytać we wpisie pod tym samym tytułem. Odebrałam ją pozytywnie, ale samej metody nigdy nie stosowałam, bo nie miałam takiej potrzeby, o czym zresztą pisałam w tamtej recenzji. Na dobre w głowie z tej lektury pozostała mi jej myśl przewodnia: poszukiwanie radości w rzeczach i eliminowanie zbędnych przedmiotów w oparciu o kryterium: co chcę zostawić, zamiast stosowanego zwykle przez minimalistów: czego nie potrzebuję i czego chcę się pozbyć. Książki szybko się pozbyłam i nie myślałam o niej więcej.
Dopiero niedawno, gdy coraz częściej docierały do mnie opinie na temat wyprodukowanego przez Netflix serialu Sprzątanie z Marie Kondo (dostępny z polskimi napisami), pomyślałam, że warto byłoby sobie wyrobić własne zdanie na temat tej serii programów, nawet jeśli sama metoda sprzątania Konmari nigdy szczególnie mnie nie ekscytowała.
![]() |
Zdjęcie pochodzi ze strony https://konmari.com/ |
Po drugie: oglądanie Marie w akcji, tłumaczącej zasady swojej metody czy pokazującej różne sposoby na porządkowanie, składanie ubrań, organizację przedmiotów dało mi o wiele więcej niż przeczytanie jej książki. O wiele łatwiej było mi również zrozumieć, o co chodzi jej z tym mówieniem do rzeczy, okazywaniem im szacunku i wdzięczności. Przestało mi się to wydawać tak dziwaczne, jak wtedy, gdy po raz pierwszy czytałam o tym w Magii sprzątania. Odczułam wreszcie, że wynika to z jej japońskiego pochodzenia, z kultury tego kraju. Zresztą zabawnym jest, gdy widzi się, jak bardzo zdziwieni czy wręcz lekko zażenowani są Amerykanie występujący w serialu. Dla nich też jest to trudne do zrozumienia.
Moim ulubionym momentem w każdym odcinku jest przywitanie się Marie z domem, który ma być sprzątany. Siada na podłodze w wybranym miejscu, skupiona, w milczeniu, by okazać domowi szacunek i wdzięczność za ochronę, jaką daje mieszkańcom. Jest w tym coś magicznego. Przypomina mi, że gdy byłam mała, wśród starszych osób też zdarzało się takie podejście do domu jako do miejsca zapewniającego wygodę i bezpieczeństwo. Traktowanie go z powagą i szacunkiem. Tak sobie myślę, że gdy myśli się w ten sposób o miejscu, w którym się mieszka, łatwiej jest przekonać się, by dbać o nie na co dzień i nie pozwolić mu popaść w zaniedbanie.
Po zapoznaniu się z serią tych programów ostatecznie utwierdziłam się w przekonaniu, że metoda Konmari i minimalizm mają pewne punkty wspólne, ale nie należy ich uznawać za tożsame. Owszem, stosowanie tej metody może bardzo pomóc na drodze do minimalizmu, zwłaszcza na początkowym etapie. Jednak sama pani Kondo raczej nie nawołuje do posiadania mało. Zaznacza, że większość mieszkańców zachodniego świata posiada stanowczo za dużo rzeczy i zachęca do pozbywania się tego, co niepotrzebne, ale w żadnym miejscu nie kieruje w stronę bardziej stanowczego ograniczania się. Od uporządkowania domu do minimalizmu jeszcze daleko. Jednak warto zapoznać się z metodą Konmari, bo jest ona bardzo przemyślana i wydaje się naprawdę praktyczna (o podstawowych zasadach metody mówię w materiale wideo). Dla wielu osób może być ona bardzo użyteczna.
Znacie książki Marie Kondo? Oglądaliście może tę serię programów? Macie jakieś osobiste doświadczenia związane ze stosowaniem jej metody?